Wojciech Labuda: Koniec biurokratycznego horroru po stracie dziecka?

Każdego roku dochodzi do martwych urodzeń lub poronień ok. 50 tys. dzieci. Z tej liczby jedynie w 8 tys. przypadków znana jest płeć dziecka. I tylko w tych ostatnich rodzicom przysługuje zasiłek pogrzebowy, a matce urlop macierzyński. Jak to zmienić?

Publikacja: 03.03.2025 05:35

Wojciech Labuda: Koniec biurokratycznego horroru po stracie dziecka?

Foto: Adobe Stock

Od lat o skończenie z tą niesprawiedliwością apelowały różne środowiska i instytucje, a rozwiązanie problemu deklarowali parlamentarzyści i z lewa, i z prawa. Dotąd jednak przepisy pozostają bez zmian. Pewne nadzieje budzi powołanie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zespołu, który miałby się tym zająć.

Młode małżeństwo, Anna i Maciej, cieszyło się, że rodzina się powiększy. To miało być już ich drugie dziecko, jednak Anna w 14. tygodniu ciąży poroniła. Chociaż miało to miejsce w domu, to udało się jej zachować szczątki dziecka. Wezwany lekarz sporządził kartę zgonu, ale nie był w stanie określić płci dziecka. Tymczasem Anna z Maciejem zdecydowali, że chcą je pochować, i dowiedzieli się, że, chociaż karta zgonu to dokument wystarczający do pochówku, to aby uzyskać zasiłek pogrzebowy, trzeba uzyskać akt urodzenia. Z kolei do sporządzenia tego ostatniego konieczna jest znajomość płci dziecka. Konieczne okazało się więc przeprowadzenie testów genetycznych, za które zapłacili 500 zł z własnej kieszeni. Wyniki przyszły po tygodniu – dziewczynka. Dopiero wtedy mogli zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego urodzenie Klary, bo tak dali jej na imię. Anna, zmęczona przerwaną ciążą i fizycznie, i psychicznie, skorzystała z przysługującego jej ośmiotygodniowego, płatnego urlopu macierzyńskiego. Z kolei zasiłek pogrzebowy pozwolił na zorganizowanie Klarze godnego pogrzebu.

Tak wyglądać mogą historie ok. 6–8 tys. rodzin rocznie, które tracą dzieci jeszcze przed ich narodzeniem. Od razu w oczy rzuca się biurokratyczny horror, z którym musi zmierzyć się część z rodziców w traumatycznej sytuacji utraty dziecka – badania genetyczne, czekanie na wyniki, rejestracja w urzędzie stanu cywilnego, wniosek do ZUS. Jednak jeszcze większy problem tkwi w tym, że jednocześnie ponad 40 tys. matek rocznie nie może liczyć w ogóle na żadne świadczenia. Przeszkodą jest wadliwe prawo.

Czytaj więcej

Urlop macierzyński po poronieniu: ma wystarczyć zaświadczenie lekarskie

Znaczna liczba poronień. Przepisy są przeszkodą w ubieganiu się o świadczenia 

Utrata ciąży wbrew pozorom okazuje się być częstym zjawiskiem. Prawdopodobieństwo poronienia po upływie trzech tygodni ciąży szacowane jest na 30 proc., z każdym kolejnym dniem spadając, by po ośmiu tygodniach osiągnąć 5 proc. W sumie jednak ok. 15 proc. ciąż kończy się poronieniem. Potwierdzają to mniej więcej dane statystyczne krajowych instytucji. Tak więc według danych NFZ za 2020 r. na 355 tys. urodzeń żywych przypadało ok. 46 tys. „poronień” i „martwych urodzeń” (tj. utraty ciąży po 22. tygodniu). Jednocześnie w Rejestrze Stanu Cywilnego, a więc oficjalnym rejestrze m.in. urodzeń, odnotowano tylko niecałe 8 tys. aktów urodzenia dla dzieci martwo urodzonych. Jeszcze mniejsza liczba rodziców wystąpiła zaś o zasiłek pogrzebowy, bo licząc łącznie ZUS i KRUS – tylko ok. 6 tys. Co zatem z pozostałymi 40 tys.?

Tu przeszkodą okazują się przepisy określające procedurę występowania o świadczenia emerytalno-rentowe i kwestie rejestracji urodzeń. W ramach tych pierwszych określono bowiem, że, aby uzyskać zasiłek pogrzebowy, to oprócz dowodów poniesienia kosztów pogrzebu konieczne jest przedstawienie odpisu zupełnego aktu urodzenia dziecka z adnotacją, że urodziło się martwe. Co jednak wynika z prawa o aktach stanu cywilnego, do sporządzenia aktu urodzenia, także dla dziecka martwo urodzonego, konieczna jest znajomość biologicznej płci dziecka. Tymczasem organy płciowe wykształcają się na tyle, że możliwe jest określenie płci bez badań genetycznych dopiero ok. 16. tygodnia ciąży. A zatem skoro przed 16. tygodniem ma miejsce zdecydowana większość poronień (95 proc.), to także w zdecydowanej większości przypadków nie da się określić płci w łatwy sposób.

Rozwiązaniem są badania genetyczne, natomiast i one nie zawsze się sprawdzą. Po pierwsze, aby wykonać takie badanie, konieczne jest pobranie odpowiedniej tkanki. I tu napotyka się duży problem, bowiem poronienia zdarzają się często w różnych okolicznościach i miejscach, także nieprzewidzianych – i niemożliwe okazuje się zachowanie szczątków dziecka, które można by było poddać badaniom. Tak naprawdę, co brzmi absurdalnie, matka dziecka powinna już w momencie poronienia wiedzieć, że będzie chciała wykonać badania genetyczne. Co więcej, często nawet jeśli uda się zebrać odpowiednią tkankę do badań i testy zostaną przeprowadzone, to po badaniach nie jest ona zwracana rodzicom lub okazuje się jej na tyle mało, że nie zostaje kogo pochować. Nie można nie wspomnieć, że same badania również nie są refundowane, a ich koszt to przeciętnie ok. 500 zł.

Jedyną pozytywną zmianą prawną, jaka miała miejsce w tym kontekście, było wyrażenie wprost w przepisach możliwości dokonania pochówku dziecka martwo urodzonego także w przypadkach, kiedy nie jest znana płeć. Od 2018 r. bowiem istnieje możliwość uzyskania wówczas od lekarza karty zgonu, która służy jako dokument uprawniający do pochówku na cmentarzu. Jednocześnie jednak dziecko utracone, poza ewidencją cmentarną, nie figuruje w oficjalnych rejestrach państwowych, nie ma oficjalnie nadanego imienia, mimo że potrzeba nadania „płci serca” i imienia jest niejednokrotnie przez rodziców wyrażana. Niestety, nawet jeśli rodzice lub inne osoby czy instytucje dokonają pochówku dziecka utraconego bez znanej płci, to zasiłek pogrzebowy im nie przysługuje. Co gorsza, matce dziecka nie przysługuje również inne świadczenie – zasiłek macierzyński.

Dyskryminacja matek utraconych dzieci o nieustalonej płci? Niekonstytucyjne przepisy

Co do zasady, zgodnie z kodeksem pracy, w przypadku urodzenia martwego dziecka matce przysługuje ośmiotygodniowy urlop macierzyński. Jednak i w tym przypadku warunkiem jego uzyskania jest przedstawienie odpisu skróconego aktu urodzenia, który z kolei może być wydany tylko wobec dzieci, których płeć jest znana. W efekcie również zdecydowana większość matek, które doświadczyły utraty ciąży, nie może ubiegać się o urlop macierzyński. Część ratuje się zwolnieniem lekarskim. I takich przypadków w 2020 r. było ponad 14 tys. Jednak można zadać sobie pytanie, czy to właściwe rozwiązanie systemowe? Tym bardziej że zasiłek macierzyński wynosi 100 proc. wynagrodzenia, a wynagrodzenie chorobowe mniej, bo 80 proc.

Czytaj więcej

Dodatkowy urlop do 15 tygodni. Nowe przepisy wchodzą w życie w marcu

Tych pytań rodzi się jednak więcej. Albowiem czy traktowanie matek dzieci utraconych o nieustalonej płci, pozostających de facto w tej samej sytuacji co matki dzieci utraconych, których płeć jest znana – jest zgodne z konstytucyjną zasadą równości? Czy rejestrowanie w urzędach stanu cywilnego tylko dzieci, których płeć ustalono, jest zgodne z zasadą poszanowania godności każdego człowieka? Czy wreszcie w procedurze, która wymaga od matki dziecka utraconego, pozostającej w skrajnie traumatycznej sytuacji, wykonywania testów genetycznych, jest poszanowaniem godności jej samej, czy obojga rodziców?

Odpowiedzi na te pytania i jednoznacznie negatywną ocenę wobec obowiązujących przepisów dotyczących świadczeń społecznych w przypadku martwego urodzenia dziecka wystawiało w ostatnich latach wiele instytucji i organizacji społecznych.

Niekończące się perypetie, mimo że wspiera i Konfederacja, i Lewica

Próby zmiany status quo były podejmowane na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wielokrotnie. O uregulowanie kwestii świadczeń społecznych dla rodziców dzieci martwo urodzonych, których płci nie można ustalić, występowali już w 2015 r. do ministra pracy i polityki społecznej ówczesna rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz, a potem jej następca Adam Bodnar, obecny minister sprawiedliwości. W kolejnych latach wystąpienia do organów rządowych były ponawiane, jednak zazwyczaj spotykały się z odpowiedzią, że konieczne jest przeprowadzenie dalszych analiz.

Inicjatywę podejmowali więc parlamentarzyści, głównie lewicy – i to na poziomie Sejmu, i Senatu. Proponowane rozwiązania dotyczyły z jednej strony zmiany zasad sporządzania aktów stanu cywilnego, aby zrezygnować z konieczności podawania płci dziecka martwo urodzonego, a z drugiej strony poszerzenia katalogu dokumentów, na podstawie których można by uzyskać zasiłek pogrzebowy. W 2021 r. mogło się wydawać, że temat dojrzał i nawet stanie się przedmiotem ponadpartyjnej inicjatywy. W październiku tego roku powołano bowiem Parlamentarny Zespół ds. Równości Rodziców w Dostępie do Świadczeń po Stracie Ciąży, skupiający posłanki prawie wszystkich ugrupowań (od Lewicy, poprzez Koalicję Obywatelską czy PiS; z przewodniczącą poseł Pauliną Matysiak z Lewicy i zastępczynią Anną Siarkowską z Konfederacji). Działalność zespołu ograniczyła się jednak do jednego, trwającego ok. 50 min posiedzenia. Stanowiło to z pewnością niemały zawód dla licznie uczestniczących w owym posiedzeniu przedstawicieli organizacji społecznych, wspierających rodziców dzieci utraconych i od lat zabiegających o rozwiązanie problemów z ułomnym prawem. Zawód tym większy, że ostatecznie żaden z procedowanych w przez parlament projektów nie opuścił komisji sejmowych.

Brak właściwej opieki okołoporodowej i przestrzegania przepisów dotyczących pochówków

Do trudności związanych z dostępem do świadczeń społecznych w przypadku utraty dziecka doliczyć trzeba jeszcze patologiczne praktyki występujące w służbie zdrowia i szeroko opisane w druzgocącym raporcie Najwyższej Izby Kontroli z 2021 r. „Opieka nad pacjentkami w przypadkach poronień i martwych urodzeń”. Kontrolerzy NIK wykazali m.in., że w placówkach medycznych często opieka nad pacjentkami, które straciły dziecko w trakcie ciąży, ograniczała się wyłącznie do niezbędnej pomocy medycznej, bez szerszego wsparcia, w szczególności psychologicznego. Nierzadką praktyką okazywało się, że matki dzieci utraconych musiały przebywać na tej samej sali co matki z dziećmi żywo urodzonymi. Natomiast chyba najbardziej bulwersujące zjawisko (i zapewne trwające nadal) to postępowanie ze zwłokami i szczątkami dzieci utraconych.

Zwłoki lub szczątki dzieci utraconych często nie są bowiem traktowane na równi ze zwłokami i szczątkami osób dorosłych i to mimo jasnego prawa w tym zakresie. Przepisy obowiązującej już od ponad 60 lat ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych określają zatem, że zwłoki i szczątki ludzkie powinny być pochowane. Na poziomie rozporządzenia doprecyzowano natomiast, że za zwłoki uważa się ciała osób zmarłych i dzieci martwo urodzonych bez względu na czas trwania ciąży. Tymczasem, jak wykazali kontrolerzy NIK, w szpitalach dochodziło do praktyk, takich jak (masowe) spopielanie dzieci utraconych razem z odpadami medycznymi (sic!) czy przechowywanie dzieci utraconych w chłodniach bez pochówku – miesiącami czy latami. Częstą praktyką szpitali było i jest nadal odbieranie od matek dzieci utraconych (nieuregulowanych w prawie) oświadczeń o chęci skorzystania z prawa do pochówku, co często wprowadzało je w przekonanie, że decyzji w tym zakresie zmienić nie można. A praktyka pokazuje, że na decyzję o pogrzebie dziecka utraconego rodzice potrzebują często dłuższego czasu niż zwyczajowe trzy dni. Takiej możliwości przepisy jednak nie przewidują. Co więcej, nie można zapomnieć, że do pochówku osoby zmarłej, a więc również dziecka utraconego, uprawnieni są nie tylko jego rodzice, ale i pozostali krewni czy wręcz „każda osoba, która się do tego dobrowolnie zobowiąże” (a więc także np. fundacje pro-life). Dopiero kiedy rodzice i inni uprawnieni ze swojego prawa nie skorzystają, obowiązek pochowania spoczywa na miejscowej gminie.

Propozycje rozwiązań są. Rejestrowanie martwego urodzenia niezależnie od tego czy znana jest płeć

Jednocześnie do prób zmian na forum parlamentarnym, jak dowiedzieć się można z pisma Biura Premiera do dyrektora Biura Rzecznika Praw Obywatelskich ze stycznia 2024 r. – od 2021 r. trwały prace analityczne w Kancelarii Premiera, w ramach międzyresortowego zespołu, w skład którego weszli przedstawiciele ministra rodziny i polityki społecznej, ministra zdrowia, ministra cyfryzacji, MSWiA, ZUS, KRUS i Głównego Urzędu Statystycznego. Podjęto się wówczas określenia skali zjawiska, potencjalnych rozwiązań i szacunku kosztów. Jednym z rozwiązań, czyniącym zadość postulatom większości środowisk, byłoby rejestrowanie w urzędzie stanu cywilnego każdego martwego urodzenia niezależnie od tego, czy płeć jest znana, czy nie. Takie rozwiązanie wydaje się naturalne – skoro każde nienarodzone dziecko uznajemy za człowieka, a już na pewno za ewentualne kryterium różnicowania jego statusu nie uznaje się płci, to urzędowej rejestracji powinny podlegać wszystkie przypadki, jeśli tylko możliwe jest ich odpowiednie udokumentowanie przez lekarza.

Czytaj więcej

Te świadczenia można dostać po urodzeniu dziecka. O jakie kwoty dokładnie chodzi?

Jako alternatywę do zmiany przepisów prawa o aktach stanu cywilnego przedstawiono umożliwienie uzyskania świadczeń na podstawie zgonu dziecka martwo urodzonego. Pociągałoby to za sobą konieczność zmiany licznych przepisów regulujących zasiłki pogrzebowe oraz urlopy macierzyńskie, ale też utrudniłoby elektronizację procedury. Ponadto pozostałby problem aksjologiczny rejestrowania w rejestrze stanu cywilnego tylko części martwo urodzonych dzieci, co do których możliwe było określenie płci lub akurat wykonano badania genetyczne.

Natomiast w odniesieniu do kwestii postępowania ze szczątkami dzieci utraconych przez szpitale rozwiązania zaproponowano w projekcie nowej ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, procedowanym w latach 2021–2023. Znalazły się wśród nich m.in. zakaz zbiorowego spopielania zwłok, nakaz kremacji tylko w krematorium czy też wprost wskazano, że za pogrzeb dzieci niepochowanych odpowiada gmina. Zaś rodzice i inne podmioty uprawnione do organizacji pochówku miałyby mieć aż sześć miesięcy na decyzję, czy chcą samodzielnie zorganizować pogrzeb, czy też pozostawiają jego organizację gminie. Zaproponowano również, aby w przypadku dzieci utraconych, których płci nie można ustalić, właściciel cmentarza musiał wpisać do ksiąg imię i nazwisko dziecka zgodne z pisemnym oświadczeniem rodziców.

Mimo tak dogłębnych analiz wraz z oszacowaniem skali zjawiska martwych urodzeń i skutków finansowych rządzący politycy PiS nie zdecydowali się na zmianę przepisów dotyczących świadczeń społecznych. A na kontynuację kompleksowej reformy prawa funeralnego, niedokończonej przez prawicę przed upływem kadencji, w nowym rządzie odważni już się nie znaleźli.

Ułatwienia w razie poronienia. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi…

Skoro ze wszystkich stron sceny politycznej środowiska apelujące o zmiany znajdowały poparcie, to dlaczego żadne z deklaracji i projektów legislacyjnych nie przełożyły się na rzeczywistość? Jedną z odpowiedzi na pewno są pieniądze.

Z wyliczeń dokonanych przez Kancelarię Premiera i przekazanych do rzecznika praw obywatelskich na początku 2024 r. wynika, że koszt umożliwienia starania się o zasiłek pogrzebowy we wszystkich ok. 40 tys. przypadków poronień, wtedy gdy nie jest znana płeć dziecka, przy założeniu dotychczasowej wysokości zasiłku pogrzebowego, sięgałby 160 mln zł, a w przypadku urlopu macierzyńskiego ok. 200 mln zł. W sumie więc to ok. 360 mln zł. W kancelarii analizowano również możliwość obniżenia o połowę wysokości zasiłku pogrzebowego w przypadku pochówku dzieci utraconych lub zróżnicowania długości urlopu macierzyńskiego względem czasu trwania ciąży (dopiero po 16. tygodniu matka dziecka potrzebuje czasu odpoczynku, jak po urodzeniu żywego dziecka). W każdym przypadku łączny roczny koszt zmian prawnych sięgałby 100–360 mln zł. Jednak po planowanej od 2026 r. podwyżce zasiłku pogrzebowego trzeba by już mówić o kwotach 200–600 mln zł. I wydaje się, że to właśnie tak duże sumy stałych wydatków zniechęcały do rozwiązania dzisiejszych problemów.

Ale to tylko część prawdy. Drugą wydaje się to, że temat martwych urodzeń jest trudny, kapitału politycznego na nim się nie zbije, może więc lepiej się go nie dotykać… Szkoda, że gdzieś po drodze zgubiono humanizm… Dziś możliwość działania ma już nowa ekipa; rozwiązania leżą na stole. Tylko czy nowy rząd i nowy parlament znajdą w sobie tyle odwagi, by po nie sięgnąć?

Autor w latach 2021–2023 był pełnomocnikiem premiera odpowiedzialnym m.in. za przygotowanie kompleksowej reformy prawa funeralnego, obecnie jest doradcą zarządu ds. regulacji w Polskiej Izbie Branży Pogrzebowej

Od lat o skończenie z tą niesprawiedliwością apelowały różne środowiska i instytucje, a rozwiązanie problemu deklarowali parlamentarzyści i z lewa, i z prawa. Dotąd jednak przepisy pozostają bez zmian. Pewne nadzieje budzi powołanie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zespołu, który miałby się tym zająć.

Młode małżeństwo, Anna i Maciej, cieszyło się, że rodzina się powiększy. To miało być już ich drugie dziecko, jednak Anna w 14. tygodniu ciąży poroniła. Chociaż miało to miejsce w domu, to udało się jej zachować szczątki dziecka. Wezwany lekarz sporządził kartę zgonu, ale nie był w stanie określić płci dziecka. Tymczasem Anna z Maciejem zdecydowali, że chcą je pochować, i dowiedzieli się, że, chociaż karta zgonu to dokument wystarczający do pochówku, to aby uzyskać zasiłek pogrzebowy, trzeba uzyskać akt urodzenia. Z kolei do sporządzenia tego ostatniego konieczna jest znajomość płci dziecka. Konieczne okazało się więc przeprowadzenie testów genetycznych, za które zapłacili 500 zł z własnej kieszeni. Wyniki przyszły po tygodniu – dziewczynka. Dopiero wtedy mogli zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego urodzenie Klary, bo tak dali jej na imię. Anna, zmęczona przerwaną ciążą i fizycznie, i psychicznie, skorzystała z przysługującego jej ośmiotygodniowego, płatnego urlopu macierzyńskiego. Z kolei zasiłek pogrzebowy pozwolił na zorganizowanie Klarze godnego pogrzebu.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niezbędne są nowe zasady dobrego rządzenia
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kiedy polityk wchodzi do kancelarii
Opinie Prawne
Rafał Rozwadowski: Tajemnica adwokacka i radcowska nadal zagrożona
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy, czyli zakładnicy koalicji rządzącej
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Te insynuacje mogą Ziobrę słono kosztować
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”