Ewa Szadkowska: Kłopot z sygnalistami

Ustawa o sygnalistach lada dzień wejdzie w życie, a rząd, biznes i eksperci spierają się, co z niej wynika.

Publikacja: 02.09.2024 04:30

Ewa Szadkowska: Kłopot z sygnalistami

Foto: Adobe Stock

Polskie przepisy o sygnalistach nie mają szczęścia. Na dzień dobry budziły opór m.in. dlatego, że w naszym kraju osoba zawiadamiająca o nieprawidłowościach wciąż jest utożsamiana z donosicielem czy kapusiem, a już myśl, że trzeba taką osobę otoczyć ochroną, wykracza poza ramy wyobraźni przeciętego szefa. Nie mówiąc o tym, że zwykle mało kto rozumie, że co do zasady sygnalista ma bić na alarm, a raczej „gwizdać” (z ang. whistleblowing) na rzecz dobra wspólnego, a nie dla własnej korzyści. Takie rzeczy przecież nie u nas, kto by się narażał dla wyższych celów.

Czytaj więcej

Tych przepisów wymaga Unia. Dlaczego polski biznes boi się ich jak ognia?

Przepisy o sygnalistach. Kiedy wejdą w życie?

W efekcie z wdrożeniem unijnej dyrektywy jesteśmy spóźnieni już niemal trzy lata, za ociąganie się w tej materii Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na nas słoną karę, a niezliczone wersje projektów ustawy, w których a to stawiano na jak największe bezpieczeństwo demaskatorów, a to na jak najmniejsze obciążenie ich pracodawców, namąciły adresatom nowych regulacji w głowach. Co prawda znamy już ostateczny kształt ustawy, ba, większość jej przepisów wejdzie w życie niebawem, bo 25 września.

Sygnaliści. Prawnicy sobie, rząd sobie, czyli pojawiają się wątpliwości interpretacyjne

Nie oznacza to jednak, że wszystko jest jasne. Ekspertów w osłupienie, a przygotowujące się na gwałt do nowych wymogów firmy w konsternację wprawiła niedawna interpretacja Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które obwieściło, że przedsiębiorcy na stworzenie systemów do przyjmowania tzw. zgłoszeń wewnętrznych mają czas do 1 stycznia 2025 r. Choć jako żywo z ustawy to nie wynika i jak podkreślają prawnicy, może się skończyć nałożeniem na ociągającą się firmę kary. Wypowiedź godną króla Salomona dorzuciła właśnie Państwowa Inspekcja Pracy, wskazując na swojej stronie, że z jej perspektywy ochrona sygnalistów rozpocznie się 25 września, ale przepisy określające zasady składania przez nich zgłoszeń wejdą w życie „w późniejszych terminach”, a procedury przyjmowania takich sygnałów w pełni zaczną obowiązywać dopiero od 1 stycznia 2025 r.

Polskie przepisy o sygnalistach nie mają szczęścia. Na dzień dobry budziły opór m.in. dlatego, że w naszym kraju osoba zawiadamiająca o nieprawidłowościach wciąż jest utożsamiana z donosicielem czy kapusiem, a już myśl, że trzeba taką osobę otoczyć ochroną, wykracza poza ramy wyobraźni przeciętego szefa. Nie mówiąc o tym, że zwykle mało kto rozumie, że co do zasady sygnalista ma bić na alarm, a raczej „gwizdać” (z ang. whistleblowing) na rzecz dobra wspólnego, a nie dla własnej korzyści. Takie rzeczy przecież nie u nas, kto by się narażał dla wyższych celów.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Nastolatek nie kupi papierosów, ale będzie decydował o losach kraju?
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Donald Tusk wprowadza demokrację walczącą. Do zobaczenia na spacerniaku
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Nowa formuła Radbrucha nie przejdzie. Lepiej się trzymać twardego legalizmu
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Czy Adam Bodnar depcze niezawisłość i powagę funkcji sędziego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Konflikt o praworządność znowu się rozkręca. Prezydent, premier i kontrasygnata
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne