W ostatnich latach śmiertelnych wypadków komunikacyjnych jest mniej, ale Polska pod tym względem wciąż należy do niechlubnej czołówki państw UE. Wskutek brawury, alkoholu i drastycznego lekceważenia przepisów drogowych co roku znika z mapy jedno małe miasteczko – tyle ludzi ginie na drogach.
Od lat podejmowane są próby, by jakoś z tym problemem się uporać, niestety dominuje w nich akcyjność, z tendencją do zaostrzania przepisów. Akcyjność to reakcja legislacyjna na drastyczne zdarzenia. Ma przestraszyć potencjalnych przestępców i uspokoić nastroje społeczne. Zbigniew Ziobro stosuje tę metodę od lat z żelazną konsekwencją.
Pytanie, czy zaostrzenie prawa rzeczywiście ogranicza przestępstwa i wykroczenia drogowe. Czy może odwrotnie – ma skutki uboczne, czasami wręcz społecznie niebezpieczne. Wielokrotnie już udowodniono, że surowe kary nie odstraszają, jeżeli nie są egzekwowane. Jest dyskusyjne, czy ograniczenie wypadków śmiertelnych w ostatnim czasie było spowodowane właśnie znacznym podniesieniem mandatów. A może stoi za tym coraz lepsza infrastruktura czy mniejsza mobilność Polaków w pandemii. Same kary nie działają na wyobraźnię.
Jest też inny wniosek: chodzi o relacje między karą a jej nieuchronnością. Jakiś czas temu władze Warszawy wprowadziły bardzo wysokie kary za złe parkowanie, sięgające 250 zł. I kierowcy rzadziej parkują w niedozwolonych miejscach, bo mają pewność, że zostaną ukarani, gdyż miasto poluje na takich jak oni. Inaczej wygląda sytuacja na drogach. Tak, mandaty są dziś drakońskie, sięgają kilku tysięcy złotych. Kiedy wchodziły nowe przepisy, ulice zwolniły, kierowcy zaczęli się bać utraty prawa jazdy i surowych sankcji finansowych. Minęło kilka miesięcy i wszystko jednak wróciło na stare tory. Wiele osób bowiem zdało sobie sprawę, że patroli jest tak mało, iż trzeba mieć nie lada pecha, by złapać mandat. Wniosek z tego taki, że samo zaostrzenie kar niczego nie zmienia, jeżeli nie idą za tym inne działania. A nie idą, bo choćby pod względem liczby policjantów znajdujemy się poniżej unijnej średniej.
Jest coś jeszcze – szacunek do prawa. Przekroczenie prędkości, złe parkowanie czy wreszcie jazda po alkoholu – co pokazał nam niedawno aktor Jerzy Stuhr – nikogo nie zawstydza, gdyż nie budzi społecznego ostracyzmu. Tego kodu nie złamią już żadne kary. Potrzeba czegoś więcej – edukacji od najmłodszych lat.