Publicystyczna teza o zmierzchu naiwnej globalizacji zyskała popularność po dojściu do władzy Donalda Trumpa i jego polityki izolacjonizmu gospodarczego, której wynikiem są wojny celne. Jednak Trump nie ma zamiaru zamykać świata. Cła to dla niego narzędzie polityczne, wywieranie nacisku na świat, nie stanowią celu samego w sobie. Globalizacja jest procesem, który się dokonał, napędzanym przez rewolucję technologiczną, nie do powstrzymania – tak jak obecnie nie da się zatrzymać internetu, będącego głównym filarem globalizacji.
Przed Tuskiem repolonizacji chciał Morawiecki
Repolonizacja to koncepcja polityczna lansowana już wcześniej przez premiera Mateusza Morawieckiego. Pytanie, czy Donald Tusk, odświeżając ją, dostrzega zmiany globalne i nowe nurty epoki, które wraz z kryzysem liberalnej demokracji bardziej sprzyjają myśleniu w kategoriach narodowych. Jest to możliwe, choć nie można wykluczyć, że słowa te są jedynie częścią kampanii prezydenckiej, mającej na celu zakwestionowanie monopolu retorycznego w tej sprawie kandydatów prawicowych.
Czy to polityczna gra, czy za deklaracjami Tuska stoi coś więcej?
Patriotyzm surowcowy i inwestycyjny to raczej hasło bez większego znaczenia, ponieważ realizacja dużych inwestycji, takich jak budowa elektrowni atomowej czy rozwój projektów związanych z obronnością czy CPK, wymaga technologii, których Polska nie posiada, podobnie jak wiele innych państw musimy je importować. Nie można też zatrzymać przepływu kapitału, co byłoby szkodliwe. Niemniej jednak są obszary, gdzie patriotyzm ekonomiczny jest uzasadniony i wskazany – praktykowany przez państwa zachodnie, uznawane za liberalne gospodarki, które potrafią łączyć takie działania z otwartością.
Premier zwrócił uwagę na rynek zamówień publicznych, który w Polsce wart jest ponad 300 miliardów złotych, a dzięki programom modernizacyjnym dynamicznie rośnie. Problem polega jednak na tym, że spora część tego rynku przypada firmom zagranicznym spoza UE, takim jak przedsiębiorstwa z Chin czy Turcji, które realizują wielkie inwestycje, konkurując głównie ceną, wynikającą z niższych kosztów związanych z regulacjami i tanią siła roboczą. Ostatnie orzeczenia TSUE zmierzają do zapewnienia państwom UE większej swobody w kształtowaniu dostępu do rynku dla takich podmiotów. Można to nazwać publicystycznie patriotyzmem europejskim w zamówieniach.
Czytaj więcej
Dostęp do zamówień europejskich dla wykonawców z krajów trzecich jest ogromny, a w drugą stronę t...