W "Rz" z 22 listopada br. opublikowany został tekst Rafała Puchalskiego zatytułowany „Likwidacja sądów: „lub czasopisma" legislacyjnie blisko". Rozumiem emocje, które towarzyszą części środowiska sędziowskiego w związku ze zmianami, które wprowadza minister sprawiedliwości. Wiem też, że legalność podejmowanych w tych sprawach rozstrzygnięć legislacyjnych najprawdopodobniej będzie przedmiotem oceny sądu konstytucyjnego. Prowadzenie debaty publicznej wymaga jednak, w moim przekonaniu, zachowania pewnych standardów, a wypowiedzi formułowane przez osoby parające się sztuką prawniczą powinny cechować się wyjątkową rzetelnością w doborze argumentów. Z tych powodów tezy i opinie wyrażone we wspomnianym artykule domagają się stosownego skomentowania i sprostowania.
Dziennik to nie broszura
Dziennik Ustaw jest dziennikiem urzędowym, którego formalnym wydawcą jest – zgodnie z przepisami ustawy z 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych – prezes Rady Ministrów. Obsługę premierowi w zakresie wydawania dziennika zapewnia Rządowe Centrum Legislacji. Zwrócenie uwagi na fakt, że ustawa powierzyła rolę wydawania dziennika urzędowego konstytucyjnemu organowi państwa ma tutaj niebagatelne znaczenie dla oceny sposobu wykonywania wynikających stąd obowiązków – zarówno przez ten organ, jak i jego ciało pomocnicze.
Ustawa określiła katalog aktów, które podlegają publikacji w Dzienniku Ustaw, ale nie jest bynajmniej tak, jak zdaje się sugerować sędzia Puchalski, że każdy dokument nadesłany do opublikowania, opatrzony na początku stosownym tytułem (np. rozporządzenie), a na końcu stosownym podpisem (np. właściwego ministra) podlega publikacji w sposób mechaniczny i bez należytej kontroli. Akt może uzyskać tzw. wizę, czyli przewidzianą przez ustawę aprobatę do publikacji, za której udzielenie odpowiadają upoważnieni przez premiera prezes i wiceprezesi RCL – tylko jeżeli pomyślnie przejdzie kontrolę przeprowadzoną w tymże RCL. Zaskakujące jest zawarte w artykule stwierdzenie o braku podstaw do wykonywania tych czynności przez RCL.
Podstawę taką stanowi bowiem art. 14c pkt 6 ustawy z 8 sierpnia 1996 r. o Radzie Ministrów, który nakłada na RCL obowiązek wydawania – z upoważnienia premiera – Dziennika Ustaw oraz „Monitora Polskiego". Właśnie w ramach realizacji tego zobowiązania i upoważnienia zarazem, RCL dokonuje każdorazowej kontroli aktu skierowanego do publikacji. Kontrola ta zawsze obejmuje zweryfikowanie poprawności podpisu organu, który wydał albo aprobował akt oraz podstawową kontrolę formalno-prawną.
W ramach tej kontroli RCL wykonuje także rutynowe czynności polegające np. na uzupełnieniu metryczek publikacyjnych przy tytułach ustaw zmienianych publikowaną ustawą (uzupełnienie tych metryczek jest możliwe dopiero na etapie publikacji, bo dopiero wtedy znany jest numer publikatora), czasami tytuł aktu wymaga uzupełnienia o datę jego wydania (gdy wynika ona jedynie z daty złożenia podpisu np. pod rozporządzeniem). W przypadku aktów wydawanych przez organy administracji rządowej, np. ministrów, kontrola aktu jest szersza. Projekty rozporządzeń ministrów przygotowywane są w określonej rządowej procedurze i akt kierowany finalnie do publikacji musi być zgodny z treścią wcześniejszych etapów legislacyjnych. Nie jest więc tak, że przekazany akt – kiedyś w wersji papierowej, dziś w wersji elektronicznej – jest bez żadnej kontroli, bezrefleksyjnie zamieszczany na stronach Dziennika Ustaw.