Ryanair
skromniejszy od Wizz Aira
Trochę skromniejszy w swoich planach jest Ryanair. – Kiedy tylko dojdzie do zawieszenia broni, Ryanair będzie potrzebował nie więcej niż sześć tygodni na powrót na rynek ukraiński – mówi „Rzeczpospolitej” Michael O’Leary, prezes Ryanaira. – Zaczniemy od dwóch lotnisk: we Lwowie i Kijowie, ponieważ nie zostały one zniszczone. Nie może być mowy o powrocie do Doniecka, Charkowa, Chersonia – tam wszystko jest zniszczone, ani do Odessy, w której byłem niedawno. Tam także szybki powrót byłby niemożliwy. Szacujemy jednak, że w sytuacji, kiedy w Europie mieszka 12 mln Ukraińców, w pierwszym pełnym roku moglibyśmy przewieźć z Ukrainy 2 mln pasażerów i szybko zwiększyć tę liczbę do 5, a potem 10 mln – dodaje Michael O’Leary.
Irlandzki przewoźnik widzi możliwości uruchomienia lotów z sześciu polskich lotnisk. – Oprócz Polski widzę popyt na loty z Niemiec, Czech, Słowacji, Wielkiej Brytanii i Irlandii, zewsząd dokąd uciekli Ukraińcy – mówi O’Leary.
Skąd w takim razie weźmie samoloty na taki plan, skoro Boeing spóźnia się z dostawami? – Mamy samoloty w 95 bazach w Europie. Przekierujemy je więc z innych kierunków. Na przykład przestaniemy latać z Brukseli na Wyspy Kanaryjskie. Z wyprzedzeniem sześciu tygodni zamkniemy to połączenie i skierujemy je np. na trasę z Kijowa do Warszawy. Będziemy potrzebować od czterech do sześciu tygodni, aby sprzedać bilety – mówi Michael O’Leary.
Bardziej sceptyczny jest LOT. – Wrócimy do Ukrainy, kiedy Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego uzna, że jest tam bezpiecznie. A my będziemy tego samego zdania – zapowiadał niedawno na naszych łamach Krzysztof Moczulski, rzecznik LOT.
Inna sprawa, że ten pośpiech jest zrozumiały, w sytuacji kiedy narodowy przewoźnik Ukraine International Airlines (UIA), linia, która przed wojną miała 40 proc. udział w ukraińskim rynku, potrzebuje więcej czasu, aby przygotować do operacji swoją uziemioną flotę.
Ukraińcy
teraz działają bez pośpiechu
Dzisiaj dość sceptycznie do szybkiego powrotu do latania z pasażerami są sami Ukraińcy, którzy jeszcze w październiku 2024 r. zapowiadali uruchomienia lotów z pasażerami od stycznia 2025 r. Miało to być możliwe dzięki stworzeniu nad kijowskim lotniskiem Boryspol kopuły zapewniającej bezpieczeństwo operacji. Takiej samej, jaka chroni np. lotnisko w Tel Awiwie. Lotnisko Boryspol jest w dość dobrej sytuacji, ponieważ nie tylko nie zostało zniszczone, lecz jeszcze z wielkim wysiłkiem zdołało utrzymać pracowników, którym przez te trzy lata wypłacało wynagrodzenia. Dzięki temu funkcjonują tam schody ruchome i taśmy bagażowe. – Dzień w dzień przygotowujemy się do wznowienia operacji i musimy być gotowi. Chcemy jednocześnie, żeby po wojnie wszystko u nas funkcjonowało zgodnie z zasadami obowiązującymi w Unii Europejskiej – mówił Sergi Chyżniak, dyrektor handlowy lotniska Boryspo,l podczas ostatniej konferencji ACI Europe.