Mężczyzna, któremu Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał 2 tysiące złotych zadośćuczynienia, przebywał w areszcie przez miesiąc. Został osadzony w placówce, która zmagała się z problemem pluskiew, bo mieścił się w niej punkt doprowadzania osadzonych z wolności oraz z innych jednostek. Prowadziła więc cykliczne zabiegi dezynsekcji.
Za naruszenie dóbr osobistych – za stres, na jaki miał zostać przez to narażony – i za brak możliwości spokojnego snu z powodu obawy o ukąszenie domagał się 30 tys. zł zadośćuczynienia. W tamtym czasie mężczyzna przechodził diagnostykę stanu zdrowia, m.in. konsultację kardiochirurgiczną.
Czytaj więcej
Osadzeni w zakładach karnych i aresztach skarżą się na uciążliwe insekty w celach. Służba Więzienna próbuje walczyć z problemem, ale sygnały od więźniów wskazują, że nieskutecznie.
Zadośćuczynienie za pluskwy w celi: psychiczne konsekwencje
Pierwotnie jego sprawa trafiła na wokandę poznańskiego sądu rejonowego, który ustalił, że chociaż w dokumentacji osadzonego nie ma informacji o pogryzieniu (które wpisywano do książeczek zdrowia) czy stosowaniu medykamentów służących do usuwania jego skutków, dolegliwości związane z występowaniem robactwa zgłaszał psychiatrze (miał wówczas przepisane leki przeciwdepresyjne i przeciwnerwicowe).
SR ustalił, że w areszcie obowiązywały procedury stosowane w sytuacji, kiedy pojawią się robaki – osadzeni byli wówczas przenoszeni w inne miejsce, a ich cele odpowiednio czyszczone. Mogli jednak odczuwać negatywne skutki przebywania w takich warunkach. Dlatego temu, który pozwał jednostkę, należy się zadośćuczynienie, jednak znacznie mniejsze niż to, którego żądał.