„Na tle pani Kosek-Janusz wojujący sędziowie Tuleya i Gąciarek to prawie obiektywni sędziowie. Wyłonienie tej pani to tak naprawdę wydanie już wyroku, którego można się spodziewać. To jest tylko kwestia „ile”, a nie „czy” – tak Zbigniew Ziobro skomentował informację, że to Justyna Koska-Janusz (bo tak brzmi prawidłowo jej nazwisko) w Sądzie Okręgowym w Warszawie ma poprowadzić proces oskarżonych w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Określił ją też mianem zaufanej sędzi aktualnej władzy, która wojowała z kierownictwem MS.
Czytaj więcej
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział złożenie doniesienia do prokuratury. Zarzuca obecnemu ministrowi Adamowi Bodnarowi i prezesom warszawskich sądów manipulowanie przy wyłanianiu sędziów do spraw karnych. Chodzi o tzw. aferę Funduszu Sprawiedliwości. Resort odpowiada, że jest to skandaliczne wprowadzanie opinii publicznej w błąd przez posła PiS.
Czym sędzia Justyna Koska-Janusz naraziła się Zbigniewowi Ziobrze?
Czym Koska-Janusz tak naraziła się Ziobrze? Zakładam, że polityk nie jest aż tak małostkowy, by pamiętać grzywnę w wysokości 2 tys. zł, jaką to właśnie ona ukarała go w połowie lat dwutysięcznych za spóźnienie na rozprawę (był to głośny proces, jaki Ziobro wytoczył byłemu prezesowi PZU Jaromirowi Netzlowi).
Zakładam, że Ziobro nie jest aż tak małostkowy, by pamiętać grzywnę w wysokości 2 tys. zł, jaką to właśnie ta sędzia ukarała go kiedyś za spóźnienie na rozprawę
Bardziej musiał go zaboleć fakt, iż Koska-Janusz, której w oficjalnym komunikacie zamieszczonym w 2016 r. na stronie resortu sprawiedliwości zarzucono nieudolność i nieradzenie sobie z prostą sprawą, odważyła się na drodze cywilnej dochodzić od ministra Ziobry przeprosin. Ba, sprawę o naruszenie dóbr osobistych prawomocnie wygrała, choć przeprosin doczekała się dopiero ze strony nowego kierownictwa MS. Poprzednie zignorowało wyrok, który mu nie pasował.