Jeszcze tylko kilka godzin pozostało do końca jednej z bardziej abstrakcyjnych kampanii wyborczych w ostatnich latach. Mimo ogromnej stawki dla wszystkich graczy, dopiero w ostatnim tygodniu rozkręciły się zmagania na poziomie ogólnokrajowym. Liderzy Trzeciej Drogi postawili na intensywny dwudniowy objazd Polski, głownie w Małopolsce i na ścianie wschodniej. To regiony, gdzie Trzecia Droga chce być rozgrywającym w sejmikach. Ale od niedzielnych wyników zależy nie tylko władza w konkretnych sejmikach.
Wybory samorządowe 2024. Kurs na depolaryzację
Być może najważniejsze słowa podsumowujące wybory i cele Trzeciej Drogi padły w piątek rano w Zamościu. W trakcie konferencji prasowej w Zamościu Hołownia został zapytany o wyniki badania IPSOS dla OKO.Press i TOK FM, w którym Trzecia Droga ma tylko 11 proc. W czwartek Hołownia w trakcie wspólnej konwencji samorządowej w Skarżysko-Kamiennej zapowiedział, że w zasięgu Trzeciej Drogi jest wynik na poziomie około 15 proc. Ale Hołownia komentując sondaż powiedział, że „kończy się era partii czterdziestoprocentowych’ a scena polityczna i tak się depolaryzuje, mimo zaklęciom niektórych warszawskich komentatorów.
Czytaj więcej
Najnowszy sondaż IBRiS dla Onetu pokazuje jakim poparciem cieszą się główne partie polityczne w skali całego kraju.
Oczywiście nie tylko komentatorzy w stolicy chcą, by polaryzacja trwała wiecznie. Dla PO polaryzacja jest kluczowym paliwem politycznym. Zresztą sytuacja jak w ostatnich dniach kampanii samorządowej, gdy PiS stara się tej kampanii nie przegrzać – w przeciwieństwie do ostatnich miesięcy wyborów do Sejmu - pokazuje, jak dla PO niewygodna to sytuacja. Zwłaszcza, gdy z jednej strony jako alternatywa dla duopolu ustawia się Trzecia Droga, a z drugiej – przede wszystkim w Warszawie – jest to Lewica. Cała kampania Magdaleny Biejat jest przecież zbudowana na próbie depolaryzacji.
Deklaracja Hołowni ma znaczenie na kolejne miesiące i lata nieustannej kampanii wyborczej w Polsce. Jej uzupełnieniem są poranne słowa Władysława Kosiniaka-Kamysza w Polsat News, że żadne sojusze w wyborach do PE nie są przesądzone. Również potencjalny sojusz z PO w tych wyborach. A o takim w wyborach do PE mówi się od dawna, czyli o wspólnym starcie PO i PSL w czerwcu. To byłby jednak cios w Trzecią Drogę. Marszalek Sejmu nie rezygnuje w żadnym razie ze swoich długoterminowych planów dotyczących przebudowy sceny politycznej na taką, w którym nie ma jednej dominującej osi sporu, ani tym bardziej duopolu. Ale samo odtworzenie Trzeciej Drogi na wybory samorządowe już ten duopol osłabiło. A przecież koalicja15 października mogła teoretycznie stworzyć jedną listę, chociaż debata o niej była dla jej uczestników dużo mniej mordercza niż analogiczna przed wyborami do Sejmu.