A jednak sprawa jest przesądzona. Potwierdził to w czwartkowym komunikacie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. W piątek, ostatni dzień września, o godzinie 15 w Pałacu Kremlowskim rosyjski dyktator podpisze „porozumienia” w sprawie wejścia nowych terytoriów w skład Federacji Rosyjskiej. Chodzi oczywiście o części terytoriów obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego, w których przeprowadzono bezprawne pseudoreferenda.
Dla porządku trzeba przypomnieć, że to integralne części Ukrainy, przejmowane siłą, z użyciem oddziałów separatystów i regularnej armii rosyjskiej od 2014 roku. Z tej samej, nie innej przyczyny wypada odnotować, że podpis Putina musi być „zatwierdzony” przez obie izby rosyjskiego Zgromadzenia Federalnego – Dumę i Radę Najwyższą. Ma to nastąpić – bo nikt nie zakłada sprzeciwu deputowanych – już na początku przyszłego tygodnia.
Nie trzeba dywagować, z jakim aktem mamy do czynienia; to regularny przykład terroryzmu państwowego, porównywalny tylko z równie bandyckimi aktami hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji w przededniu wybuchu II wojny światowej; anszlusem, zajęciem Czechosłowacji w marcu 1939 roku i rozbiorem Polski pół roku później. Obraźliwy dla światowej opinii publicznej jest sam fakt nazwania tych dokumentów „porozumieniami”; słowo to zakłada bowiem istnienie dwóch porozumiewających się stron. W tym wypadku Putin porozumiewa się sam ze sobą. Tereny ukraińskie zostały zajęte siłą. Pseudoreferenda nie miały nic wspólnego z wolną wolą mieszkańców anektowanych przez Rosję terenów. A lokalne promoskiewskie władze okupacyjne nie posiadają żadnej demokratycznej legitymacji.
Czytaj więcej
Triumfalistyczne uroczystości anektowania części Ukrainy przez Rosję mogą zostać przesłonięte kolejną porażką na froncie.
Nic więc dziwnego, że wolny świat wyników aneksji nigdy nie uzna. Choć ten akt na długo wyklucza Rosję z kręgu krajów cywilizacyjnych i wpycha ją zapewne w jeszcze głębsze sankcje, niosąc dla światowego bezpieczeństwa nadzwyczajne ryzyko, nieporównywalne z niczym, z czym mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach, a nawet dziesięcioleciach. Otóż rosyjskie władze oficjalnie informują, że nowo przyłączone tereny zostaną objęte pełną ochroną państwa. Putin wprost zadeklarował, że „Rosja wykorzysta wszelkie dostępne jej środki, gdy integralność państwa będzie zagrożona”. Wszelkie, czyli także broń atomową – dopowiadają eksperci. I zapewne mają rację.