No i wyszło na to, że jedyną ofiarą sytuacji na polsko-białoruskiej granicy będzie aktorka Kurdej-Szatan. Owszem, posunęła się za daleko, ale od wielu tygodni mówiono już znacznie gorsze rzeczy na temat polskich służb porządkowych. Tyle że najczęściej robili to politycy, dziennikarze i – tak, tak – eksperci. Celebryci jednak trochę gryźli się w język, unikając słów w rodzaju „mordercy" czy „gestapo". Aktorkę, rzecz jasna, łatwo jest ukarać. Wystarczy zabrać jej rolę. I mało kto będzie przeciwko temu protestował. Wszyscy chcą przecież pracować, a miejsc nie jest tak wiele.
A co z pozostałymi? Media głównego nurtu pełne były swego czasu chamskich ataków na funkcjonariuszy chroniących granicę. Czy ktoś, tak jak pani Kurdej-Szatan, przeprosił za swoje słowa? Nie mówię już, żeby kogokolwiek spotkała jakakolwiek kara.
Taki naiwny nie jestem. W Polsce powiedzieć można wszystko, bez żadnych konsekwencji. Zwłaszcza w okolicach polityki i mediów.
Tu za agresję, chamstwo i brutalność odbiera się wyłącznie nagrody.