Sceneria miała pokazywać, że czasy są nadzwyczajne. We wtorek rano, inaczej niż to jest w jej zwyczaju, szefowa europejskiej egzekutywy zdradziła już na dwa dni przed nadzwyczajnym szczytem przywódców UE plany wzmocnienia zarówno europejskiej obronności. jak i wsparcia dla Ukrainy. Powód jest oczywisty: chodzi o odzyskanie inicjatywy i pokazanie, że Kijów nie jest sam w chwili, gdy Trump coraz bardziej wpisuje się w strategię Moskwy.
- To jest moment Europy. Musimy stanąć na wysokości zadania – oświadczyła Niemka. Czy jednak tak się stało? Przynajmniej na razie nie.
Wspólny dług i wykorzystanie zamrożonych rezerw walutowych Rosji - o tym von der Leyen nie wspomniała
Wśród ogłoszonych przez nią czterech inicjatyw zabrakło tych najważniejszych. To przede wszystkim emisja przez Unię wspólnego długu, co trzy lata temu pozwoliło na uruchomienie 700 mld euro pomocy w odbudowie po pandemii. Teraz tego kroku obawiają się w szczególności Niemcy. Sądzą, że to może być prosta droga ku budowie tzw. unii transferowej: bogatsze państwa UE głównie z północy będą już stale dopłacały do biedniejszych. Przynajmniej do czasu utworzenia nowego rządu w Berlinie to podejście zapewne się nie zmieni.
Czytaj więcej
Prezydent USA Donald Trump zdecydował o wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy po ostrej wymianie zdań, do jakiej doszło między nim oraz wiceprezydentem USA J.D. Vance'em a Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu - informuje przedstawiciel amerykańskiej administracji.
Von der Leyen nie wspomniała także o wykorzystaniu blisko 200 mld euro rezerw walutowych Rosji, które są zamrożone w Belgii. Temu do tej pory sprzeciwiały się m.in. Niemcy i Francja. Obawiały się, że podkopie to zaufanie do euro jako waluty rezerwowej w szczególności ze strony innych autorytarnych graczy, jak Chiny czy Arabia Saudyjska.