Zacznę od tego ostatniego. Oczywiście wierzę w dobrą wolę polskiego prezydenta i nie odmawiam mu prawa do poglądu, że posiadanie przez Polskę broni jądrowej wzmocniłoby nasze strategiczne bezpieczeństwo. Trudno w tej sprawie mieć wątpliwości. Tyle, że problem leży gdzie indziej. W momencie i formie, które Duda wybrał na komunikowanie swojego stanowiska. W polityce to bardzo ważna sprawa, bo w przypadku polityków najwyższego szczebla liczy się nie tyko komunikat, ale przede wszystkim jego echo. Otóż w moim przekonaniu forma i czas apelu Andrzeja Dudy są wyjątkowo nieszczęśliwe. W współczesnych realiach geopolityki można wręcz uznać je za przeciw skuteczne.
Dlaczego Andrzej Duda przestrzelił?
Duda wyraża swoje oczekiwania w momencie, kiedy trwają trudne negocjacje w sprawie pokoju w Ukrainie i trójstronnych gwarancji bezpieczeństwa w naszym regionie. Amerykańska pozycja negocjacyjna wobec Rosji (to już widać) nie jest tak silna jak wobec Kijowa i Zełenskiego. Jeśli by odrzucić jako absurdalną hipotezę, że Trump wspiera Putina (w tym scenariuszu USA nigdy nie wyrazi zgody na broń jądrową dla Polski), pozostaje pewność, że toczy się subtelna gra o wyważenie interesów na linii Waszyngton – Moskwa, w której jesteśmy skazani na kompromis. Jednostronny dyktat ze strony USA raczej nie wchodzi w grę. Znając pozycję negocjacyjną Moskwy (neutralna Ukraina, strefa bezpieczeństwa w Europie środkowej) kwestia broni jądrowej w Polsce (ale również na Litwie, w Czechach, Rumunii) może stanąć na ostrzu noża. Innymi słowy, nieprzemyślany apel Andrzeja Dudy może stać się argumentem w rękach Putina i jego politycznym sprawdzam.
Czytaj więcej
Pałac Prezydencki utrzymuje, że stanowisko Andrzeja Dudy w sprawie rozmieszczenie w Polsce broni nuklearnej było uzgodnione z przedstawicielami rządu. Czy warto krytykować polską głowę państwa i stawać w jednym chórze z wiceprezydentem USA, czy może lepiej rozpocząć debatę o podniesieniu bezpieczeństwa kraju?
Broń atomowa. Jak Donald Trump odniesie się do propozycji Andrzeja Dudy?
Jeśli w istocie Trumpowi zależy na wiarygodności wobec Moskwy i pokoju za wszelką cenę, amerykański prezydent, trudno tu mieć złudzenia, może złożyć daleko idące zapewnienia, że „w imię pokoju” broń jądrowa do Polski nie trafi. Byłaby to oczywiście kolejna w historii Polski Jałta; ale trochę na nasze życzenie. Moskwa bez wątpienia, w kontekście polskiego zaangażowania we wsparcie Ukrainy jest traktowana przez Putina jako kraj wysokiego ryzyka. W tym więc scenariuszu słowa Andrzeja Dudy cytowane szeroko w świecie mogą bardziej zaszkodzić perspektywie udziału Polski w NATO-wskim programie nuclear sharing (NS), niż pomóc. Dał temu zresztą już wyraz J.D. Vance w FOX News. Kończąc ten wątek trudno nie podzielić opinii krytycznych wobec Andrzeja Dudy; Polska nie powinna rezygnować ze scenariusza wejścia w program NS, ale po pierwsze mieć w tej sprawie konsensus w polskiej polityce, po wtóre i ważniejsze, zdecydowane poparcie partnerów z NATO z administracją amerykańską na czele. Dopiero po takich deklaracjach i w przeddzień faktycznego wejścia do programu powinien to komunikować premier, czy głowa państwa. A teraz sprawa druga.