– Doceniam starania pana prezydenta Dudy. Jestem przekonany, że wyłącznie dobra wola i chęć wzmocnienia polskiego bezpieczeństwa kierowała panem prezydentem. Czy takie metody są skuteczne? Mam tutaj swoją opinię – tak premier Donald Tusk skomentował wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy dla „Financial Times”, który uważa, że infrastrukturę NATO należy przesunąć na terytorium Polski i ma nadzieję na rozszerzenie programu Nuclear Sharing w Europie.
Jak na Tuska to bardzo powściągliwa wypowiedź wobec Dudy. Premier nie waha się atakować prezydenta, również faulując, jak choćby twierdząc fałszywie, że Andrzej Duda sugerował, że „moglibyśmy oddać naszą polską miedź Amerykanom za ich wsparcie”. Szef rządu jednak tym razem odmówił sobie przyjemności ataku na pierwszą głowę w państwie dodając jedynie, żeby formować wezwania, „jeśli mamy pewność, że te wezwania znajdą posłuch”. Skąd ta wstrzemięźliwość Tuska? I czy rzeczywiście, apel prezydenta nie znajdzie posłuchu? Pozycja Polski jest aż tak słaba?
Czytaj więcej
W rozmowie z „Financial Times” prezydent Andrzej Duda powiedział, że chciałby przeniesienia amerykańskiej broni atomowej na terytorium Polski, co miałoby odstraszać Rosję przed ewentualną agresją wymierzoną w nasz kraj.
Dlaczego w sprawie broni nuklearnej Donald Tusk nie zaatakował Andrzeja Dudy
Z nieoficjalnych informacji, które płyną z Pałacu Prezydenckiego wynika, że stanowisko Dudy w sprawie broni nuklearnej było uzgodnione z Tuskiem. Stąd ta łagodna reakcja premiera. Choć już obóz władzy nie mógł sobie odmówić przyjemności zaatakowania prezydenta. Roman Giertych na portalu X napisał, że „wiceprezydent Vance ośmieszył Andrzeja Dudę proponującego przesunięcie amerykańskiej broni jądrowej do Polski.” Wiceprezydent USA stwierdził, że byłby „zszokowany”, gdyby Donald Trump poparł rozprzestrzenienie broni jądrowej dalej na wschód Europy. Szkoda, że gdy Elon Musk atakował polskiego szefa MSZ część polityków PiS kibicowała administracji USA, a teraz niektórzy politycy obozu władzy mają satysfakcję, że J.D. Vance utarł nosa polskiemu prezydentowi. Widać, że prawicowi politycy ponadpartyjnie cierpią na zanik podmiotowości i genu patriotycznego.
Ale zostawmy partyjne kuksańce, tym bardziej że otoczenie Tuska już raz krytykowało Andrzeja Dudę po wizycie do Chin, a później połykało własne języki, gdy okazało się, że agenda wizyta prezydenta była ustalona z rządem, a prezydenta chwalił po wizycie sam premier.