Zaczyna się od kłamstwa prostego: że nikt nieuprawniony nie może wejść do strefy stanu wyjątkowego. Bo nie mogą tam wchodzić przede wszystkim media i aktywiści próbujący ratować uchodźców. „Nacisk na media jest" – przyznał jeden z policjantów. Miejscowi, nawet jak ktoś zwróci na nich uwagę, pouczani są co najwyżej niedbale przez funkcjonariuszy. Pewien mój kolega ma nawet specjalną torbę z Biedronki na aparat i gumiaki. Chodzi, gdzie chce.
Drugie kłamstwo, to że strefa jest ważna ze względów bezpieczeństwa. Nie jest ważna, bo gdyby była, to zwożeni z całej Polski funkcjonariusze wiedzieliby, gdzie dokładnie przebiega. Policjanci i strażnicy na check-pointach nie wiedzą.
Czytaj więcej
Dziś doczekaliśmy się momentu, w którym wstydzimy się działań rządu na arenie międzynarodowej - mówił w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską europoseł PO, Andrzej Halicki.
– Gdzie tu można stanąć? – pytam pod Krynkami. – Tam dalej – mówi dowódca. – Czyli gdzie, może u zbiegu dróg, 500 metrów dalej? Będzie dobrze? – dopytuję. – Nie wiem – szczerze przyznaje dowódca patrolu.
Inna scena z procesu o naruszenie strefy. – Ta pani powiedziała, że chce jechać do Bobrownik – zeznaje policjant w sprawie zatrzymanej aktywistki. – Nie miałam takiego zamiaru, chciałam jechać w stronę Sokółki (poza strefą) – odpowiada podsądna.