Marek Kutarba: Rosjanom potrzebna jest upokarzająca klęska

Aby Rosja przestała stanowić zagrożenie, musiałaby doznać takiego samego wstrząsu i przejść taki sam proces głębokiej przebudowy świadomości społecznej, jakiego doświadczyły Niemcy po przegraniu II wojny światowej. I chociaż to rzecz nie do wyobrażenia w obecnym układzie geopolitycznym, to alternatywnej drogi do osiągnięcia trwałego pokoju w Europie nie ma i nie będzie.

Publikacja: 08.03.2025 12:03

Marek Kutarba: Rosjanom potrzebna jest upokarzająca klęska

Foto: REUTERS/Stringer

Historia Niemiec po 1945 roku stanowi wyjątkowy przykład głębokiej transformacji państwa i społeczeństwa. Kraj, który był odpowiedzialny za wywołanie najbardziej niszczycielskiego konfliktu w dziejach ludzkości, w ciągu kilku dekad stał się stabilną demokracją, filarem europejskiej integracji i odpowiedzialnym członkiem społeczności międzynarodowej. Ta przemiana nie byłaby możliwa bez całkowitej klęski militarnej, okupacji, podziału terytorium, społecznego upokorzenia i zewnętrznego nadzoru nad procesem reform.

Niemieckie społeczeństwo zostało zmuszone do konfrontacji z okrucieństwami nazizmu poprzez procesy zbrodniarzy wojennych, programy denazyfikacji i gruntowną reformę edukacji. System polityczny został zbudowany od podstaw w oparciu o zasady demokracji, podziału władzy i ochrony praw człowieka. Kultura militaryzmu, która przez dziesięciolecia kształtowała niemiecką tożsamość narodową, została zastąpiona pacyfizmem i niechęcią do użycia siły w relacjach międzynarodowych.

Wojna na Ukrainie: Rosjanie muszą zostać skonfrontowani z ich zbrodniami

Współczesna Rosja wykazuje niepokojące podobieństwa do przedwojennych Niemiec. Kultywuje narrację o historycznych krzywdach i należnym jej statusie mocarstwa, gloryfikuje siłę militarną, ogranicza wolności obywatelskie i prowadzi ekspansjonistyczną politykę zagraniczną. System władzy opiera się na autorytaryzmie, kulcie jednostki i kontroli nad przepływem informacji. Agresja wobec sąsiadów – Gruzji, Ukrainy – jest usprawiedliwiana koniecznością ochrony interesów narodowych i rodaków za granicą, co przypomina retorykę III Rzeszy wobec Czechosłowacji i Polski.

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1109

Doświadczenie historyczne pokazuje, że państwa o długiej tradycji autorytarnej rzadko przechodzą głęboką transformację bez zewnętrznego wstrząsu, który podważyłby fundamenty istniejącego porządku. W przypadku Rosji taki wstrząs musiałby doprowadzić do zakwestionowania imperialnej tożsamości, rozliczenia zbrodni wojennych i naruszeń praw człowieka, decentralizacji władzy oraz demilitaryzacji kultury politycznej.

Rosyjskie społeczeństwo nigdy nie miało ani potrzeby, ani odwagi, aby skonfrontować się z popełnianymi przez siebie zbrodniami. A tych, na przestrzeni nie tylko wieków, ale nawet ostatniego stulecia, Rosja i rosyjska (oraz radziecka) armia, zgromadziły na swoim koncie całkiem pokaźną kolekcję.

Wahania w kwestii wsparcia dla Ukrainy wysyłają niebezpieczny sygnał, że agresja pozostaje bezkarną i opłacalną strategią

Tylko poprzez bolesną konfrontację z własną przeszłością i teraźniejszością, podobną do tej, której doświadczyły powojenne Niemcy, Rosja mogłaby przejść od roli państwa rewizjonistycznego, zagrażającego stabilności międzynarodowej, do odpowiedzialnego uczestnika światowego porządku opartego na wspólnych zasadach i wartościach. Dopóki to nie nastąpi, imperialny resentyment, militaryzm i autorytaryzm będą nadal kształtować rosyjską politykę i świadomość społeczną, czyniąc to państwo przewidywalnym tylko w swojej nieprzewidywalności i stanowiąc permanentne zagrożenie dla pokoju.

Świat musi utemperować imperialny apetyt Rosji

Głęboka transformacja Rosji nigdy nie będzie możliwa, jeśli kraj ten wyjdzie zwycięsko z konfliktu z Ukrainą. Taki scenariusz jedynie utwierdzi rosyjskie elity w przekonaniu o skuteczności siły jako narzędzia polityki zagranicznej i zalegitymizuje agresywny ekspansjonizm. Każdy sukces w podporządkowywaniu sąsiednich państw wzmacnia narrację o rosyjskiej potędze i historycznej misji odbudowy imperium.

Wahania w kwestii wsparcia dla Ukrainy wysyłają niebezpieczny sygnał, że agresja pozostaje bezkarną i opłacalną strategią. Historia zaś uczy, że ustępstwa wobec imperialnych ambicji nie prowadzą do zwiększenia stabilności i osiągnięcia trwałego pokoju, lecz jedynie rozbudzają apetyt agresora. Podobnie jak konferencja monachijska w 1938 roku nie zapobiegła, a jedynie odroczyła większy konflikt, tak i polityka, która pozwoliłaby Rosji zachować zdobycze terytorialne i wyjść z wojny z Ukrainą z poczuciem zwycięstwa, stałaby się preludium do kolejnych konfrontacji. Tej prostej, jak mogłoby się wydawać, prawdy obecna amerykańska administracja zdaje się nie dostrzegać. Sprawiedliwie należy jednak przyznać, że bardzo długo nie dostrzegali jej także zachodnioeuropejscy politycy.

Czytaj więcej

Cała Rosja szyje kamasze i mundury. Cywilne fabryki upadają

W obliczu tych zagrożeń świat demokratyczny musi przyjąć postawę przypominającą determinację rzymskiego senatora Katona Starszego, który każde swoje przemówienie – niezależnie od tematu – kończył słowami: „Ceterum censeo Carthaginem esse delendam” („A poza tym sądzę, że Kartagina musi zostać zniszczona”). Podobnie jak Rzym nie mógł czuć się bezpieczny, dopóki istniała potęga Kartaginy, tak współczesny porządek międzynarodowy nie będzie stabilny, dopóki imperialny rewizjonizm rosyjski nie dozna fundamentalnej porażki. Nie chodzi tu o fizyczne zniszczenie państwa rosyjskiego, ale o stanowcze i konsekwentne dążenie do demontażu jego imperialnych ambicji i autorytarnych struktur władzy. Ta kwestia powinna pozostawać w centrum uwagi społeczności międzynarodowej niezależnie od innych bieżących wyzwań i kryzysów, gdyż jest fundamentalna dla długoterminowego pokoju i stabilności.

Rosja musi upaść, aby stać się normalnym państwem

Co istotne, osiągnięcie tego celu nie wymaga wcale militarnej konfrontacji z Rosją – historyczne wyprawy na Moskwę, jak te Napoleona czy niemieckiego Wehrmachtu, kończyły się klęską agresorów i budowały fałszywy obraz niepokonanej Rosji. Współczesne pseudoimperium rosyjskie, podobnie jak jego historyczni poprzednicy, nosi w sobie zarodki własnego upadku: gospodarczą niewydolność, strukturalną korupcję i narastające napięcia wewnętrzne.

Wojna w Ukrainie przyspiesza te procesy, nakładając na rosyjski system obciążenia, których nie jest on w stanie długoterminowo udźwignąć. Rosyjskie społeczeństwo potrzebuje przebudzenia wywołanego niezaprzeczalną klęską – drugiego po upadku ZSRR szoku, który pozwoli narodzić się Rosji na nowo i umożliwi gruntowną przebudowę świadomości społecznej Rosjan, na wzór tego, co po klęsce III Rzeszy dokonało się w społeczeństwie niemieckim.

Czytaj więcej

Jak raszyzm rozlewał się na zachód Europy

Wystarczy dotrwać do momentu, kiedy Rosja sama zawali się pod ciężarami wywołanymi przez rozpętaną przez siebie wojnę na Ukrainie. A patrząc na stan rosyjskiej gospodarki, moment ten wcale nie musi być tak odległy, jak mogłoby się niektórym wydawać. Rosja nie jest ani niepokonana, ani niezniszczalna. Ani Rosja, ani jej klasa polityczna, ani też sami Rosjanie nie są też ponad prawem. Dlatego najwyższa pora, by za popełniane zbrodnie zostali odpowiednio rozliczeni.

Za brak wytrwałości świat zapłaci wojną

Cierpliwość, determinacja i konsekwentne wsparcie dla Ukrainy mogą doprowadzić do transformacyjnej porażki Rosji i utemperowania rosyjskiego poczucia wyjątkowości, tak jak zostało ono utemperowane u Niemców po II wojnie światowej. Dopiero wtedy będzie możliwe przerwanie błędnego koła imperialnej agresji. To jedyna droga, by Rosja mogła stać się państwem zdolnym do pokojowego współistnienia ze swoimi sąsiadami i światem.

Niestety, tego administracja Donalda Trumpa nigdy nie zrozumie, zaprzepaszczając tym samym niepowtarzalną, historyczną szansę na uczynienie co prawda „Rosji znów wielką”, niemniej jednak w cywilizowanym znaczeniu tego sloganu. Tak niestety wygląda smutna rzeczywistość. Trudno bowiem od korporacyjnych prymitywistów kierujących się ubiegłowiecznymi wzorcami zarządzania oczekiwać nawet tak niewielkiego w gruncie rzeczy politycznego wyrafinowania. Efekt końcowy może być zaś taki, że nikt bardziej nie przybliży nas do III wojny światowej niż szastający słowem „pokój” Donald Trump i jego świta.

Historia Niemiec po 1945 roku stanowi wyjątkowy przykład głębokiej transformacji państwa i społeczeństwa. Kraj, który był odpowiedzialny za wywołanie najbardziej niszczycielskiego konfliktu w dziejach ludzkości, w ciągu kilku dekad stał się stabilną demokracją, filarem europejskiej integracji i odpowiedzialnym członkiem społeczności międzynarodowej. Ta przemiana nie byłaby możliwa bez całkowitej klęski militarnej, okupacji, podziału terytorium, społecznego upokorzenia i zewnętrznego nadzoru nad procesem reform.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Niemcy, mocarstwo z trzema dywizjami
felietony
Europa wraca do oświeconego absolutyzmu
analizy
Estera Flieger: Donald Tusk wolałby koalicję z Konfederacją?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna handlowa Trumpa. Samobój Ameryki
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Prima aprilis, czyli dzień kłamstwa. A gdyby tak zorganizować dzień prawdy?