Sytuacja finansów publicznych w tym, ale również i w przyszłym roku będzie bardzo trudna. Jeśli chodzi o ten rok, to po pięciu miesiącach widać, że na skutek dekoniunktury i ujemnej dynamiki popytu krajowego, łączne ubytki w dochodach krajowych, w ujęciu rocznym, zamkną się w przedziale 33 – 38 mld zł.
Jeśli chodzi o rok 2010, to prognozowane przez rząd tempo wzrostu PKB (0,5 – 1,3 proc.), nawet po uwzględnieniu korzystnego dla budżetu przesunięcia w dekompozycji PKB z eksportu netto na popyt krajowy, umożliwi co najwyżej utrzymanie nominalnych dochodów na poziomie zbliżonym do tegorocznego wykonania. Taki wzrost dochodów, jaki wpisał sobie do tegorocznej ustawy budżetowej rząd (12,8 proc.), wzrost – przypomnijmy – mocno krytykowany przez ekonomistów, w przyszłym roku w żadnym wypadku już nie przejdzie.
[srodtytul]Deficyt w centrum uwagi[/srodtytul]
Przy określonych założeniach dotyczących dynamiki i struktury PKB, inflacji, funduszu płac i zatrudnienia, jesteśmy już dziś w stanie wstępnie oszacować różnicę między możliwymi do osiągnięcia w przyszłym roku dochodami i dającymi się już dziś przewidzieć rosnącymi wydatkami zdeterminowanymi (indeksacja, waloryzacja świadczeń, dotacje do FUS i KRUS, podjęte zobowiązania wobec nauczycieli, składka do UE).
Otóż przy 1-proc. wzroście PKB różnica między dochodami i wydatkami państwa, wobec wykonania w tym roku, rośnie o kolejne 15 mld zł. Jest więc bardzo prawdopodobne, że bez działań zapobiegawczych deficyt całego sektora (GG) byłby zbliżony do szacunków zaprezentowanych przez Komisję Europejską, osiągając w przyszłym roku 6 – 7 proc. PKB. Przy niezmienionym sposobie finansowania oznaczałoby to też przekroczenie maksymalnej dopuszczalnej w konstytucji relacji długu publicznego do PKB.