Będzie to pierwsza firma z – nie ukrywajmy dość egzotycznego jak dla nas kraju. Dodajmy, że wciąż warszawski parkiet podbijają też spółki ukraińskie.
W czasach gdy krajowi emitenci jakoś nie za bardzo kwapią się z ofertami, trzeba szukać i zachęcać do naszego rynku podmioty zagraniczne. Z tego zadania giełda wywiązuje się całkiem przyzwoicie. No ale status spółki publicznej do czegoś zobowiązuje. Mamy więc kolejny punkt dla giełdy. Dla niej każdy nowy podmiot na rynku, nieważne skąd, powinien przełożyć się na wyniki finansowe.
A wyższe zyski giełdy to również większa wartość dla akcjonariuszy samej GPW.
Ale pojawienie się nowych firm zagranicznych z nieznanych nam rejonów może mieć również pewien walor edukacyjny dla uczestników rynku. Dzięki publikowanym raportom będzie można się zapoznać lub wzbogacić wiedzę na temat specyfiki prowadzenia biznesu w kraju emitenta czy też panujące tam tendencje w gospodarce. Wszystko na przykładzie żywego organizmu.
Pozostaje mieć nadzieję, że włodarze giełdy z każdej zagranicznej „wycieczki" przywiozą przynajmniej jedną nową spółkę. Najlepiej gdyby były to znaczące firmy z danego kraju. Wtedy prestiż warszawskiej giełdy na arenie międzynarodowej z pewnością wzrośnie.