Owo przeciwstawienie odnosić się może nie tylko do codziennych zachowań. Pawłów i Gawłów spotykamy także w najważniejszej chyba sferze życia – prowadzeniu gospodarstwa domowego. Pawłowie długo oglądają każdego złotego (... tysiąc, milion, ... – niepotrzebne skreślić), zanim go wydadzą. Bardzo rozważnie zaciągają długi i skrupulatnie pilnują, aby były one możliwe do spłacenia. Gawłowie – przeciwnie. Szybko wydają zarobione i jeszcze nie zarobione pieniądze i na pytanie, czy mają sto (tysiąc, ... – niepotrzebne skreślić) odpowiadają: mam mieć.
Na ogół kończy się to katastrofą finansową, której winni są wszyscy, tylko nie nasz bohater. Czasem z pomocą dobrych ludzi z kłopotów udaje się wykaraskać. Nie zawsze jednak taka nauka jest zabezpieczeniem na przyszłość i bardzo rzadko jest przestrogą dla innych Gawłów.
Oczywiście zdarza się, że i roztropny Paweł popada w kłopoty. Z reguły jednak jego reakcja inna. Zaciska pasa (i zęby) i próbuje sam odbić się od dna. A takie postępowanie sprawia, że częściej może liczyć na pomoc innych.
Jeżeli uznamy za prawdziwą tę bajeczkę dotyczącą pojedynczych obywateli, nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozszerzyć ją na narody. W końcu każde społeczeństwo to iluś tam Pawłów i Gawłów plus kiesa publiczna, o której wydatkowaniu oba te gatunki decydują w wyborach. Tyle, że proporcje są inne.
Spośród krajów, które popadły w kryzys, Irlandia i państwa nadbałtyckie wyszły z kłopotów poprzez zaciskanie pasa: zmniejszanie wydatków publicznych i obniżenie płac realnych (poza efektem budżetowym dało to zwiększenie konkurencyjności). Grecy natomiast postąpili zgodnie z regułą Zorby, pytając: czy widział ktoś taką piękną katastrofę.