To także tradycyjny upominek „od serca", jaki zawozi się znajomym do dalekich krajów, by kultywować tam „nocne Polaków rozmowy".
Otwarte pozostaje pytanie, czy to naprawdę fajne, że akurat tak mocny trunek na wielu rynkach jest naszym znakiem rozpoznawczym. Zwłaszcza gdy wspierają go rozkręcane przez nietrzeźwych polskich turystów afery kalibru tej, jaka miała niedawno miejsce w Turcji i i pechowo dla wypoczywającej tam polskiej pary zakończyła się deportacją.
Łatwiej byłoby znieść niechlubną wódczaną sławę, gdyby rzeczywiście szły za nią namacalne sukcesy biznesowe. Tymczasem o ile dwie polskie marki wódki rzeczywiście przodują w zestawieniach tych, których sprzedaż najszybciej rośnie, o tyle wolumeny sprzedaży większości naszych wódczanych marek wcale nie wskazują na to, że jesteśmy taką spirytusową potęgą, jaką byśmy być mogli. Polska produkuje najwięcej wódki w Unii, ale sama wódka stanowi niewielki odsetek wpływów ze sprzedaży alkoholu poza kraje wspólnotowe.
Skoro mit polskiej wódki i tak już do nas przylgnął, warto konsekwentnie popracować także nad wynikami, by móc święcić sprzedażowe tryumfy, dystansując konkurentów z Rosji, Ukrainy czy USA.
Zdaniem ekspertów wymagałoby to jednak przede wszystkim prowadzenia na szeroką międzynarodową skalę kosztownych działań reklamowych i marketingowych, które w sektorze alkoholowym są utrudnione przez oczywiste (i jak najbardziej słuszne) rozmaite obostrzenia. Na światowym rynku jest jednak nieco wartych podpatrzenia wysokiej klasy kampanii reklamowych produktów nawet tak kłopotliwych do reklamowania jak alkohol. Chociażby długi spot Johny'ego Walkera wyreżyserowany przez syna Ridleya Scotta, Jake'a.