Rz: Jeep to silna amerykańska marka, gdzie duże samochody terenowe zawsze dobrze się sprzedawały. Europejczycy wybierali i nadal wybierają zazwyczaj auta lżejsze. Skąd w takim razie sukces Jeepa na naszym kontynencie w ostatnich latach?
Widzę tutaj trzy powody. Może i Jeep był w Europie mniej popularny, jako auto, którym się jeździ, ale zawsze silna była świadomość tej marki. Jako produkt marka musiała jednak zostać odświeżona i szczerze mówiąc, dla marketingu było to wielkie wyzwanie. Wiem na przykład, że w Polsce, bardzo ważnego rynku dla nas, była to „od zawsze" marka znana, istniała także świadomość, do czego nadaje się nasze auto. Powód drugi to sam produkt. Zaczęło się na dobre w 2013 roku, kiedy wprowadziliśmy na rynek grand cherokee z nowym napędem i automatyczną skrzynią biegów. Wtedy na rynku europejskim wyraźnie ożyło zainteresowanie. Pamiętam, że cztery lata temu zaskoczył nas polski rynek, gdzie grand cherokee w swoim segmencie okazał się najczęściej sprzedawanym autem, a Polska nagle znalazła się w czołówce największych europejskich rynków dla Jeepa. Cały rynek okazał się wyjątkowy, bo Polacy sprawiają niespodzianki, jeśli jakaś marka „chwyci". Potem wprowadziliśmy na rynek cherokee i zrobiliśmy trzeci kolejny krok: wprowadziliśmy renegade, o którym mogę powiedzieć, że praktycznie wszystko zrobiliśmy dobrze. W dodatku jest to auto w segmencie, który na dzisiejszym europejskim rynku jest jednym z najważniejszych. I właśnie te trzy elementy sprawiły, że jeep „zaskoczył" w Europie. W ubiegłym roku sprzedaliśmy ponad 100 tys. tych aut. Dla nas to naprawdę dużo. Naturalnie nie porównujemy się z Volkswagenem, ale teraz, kiedy na rynek wchodzi właśnie compass, czyli auto kompaktowe w segmencie SUV, gdzie kiedyś byliśmy obecni i teraz wracamy. Jestem naprawdę dobrej myśli.