Premier ogłasza tarczę antyinflacyjną. Wskazuje też winnych drożyzny w Polsce. To Unia Europejska i Rosja. Bruksela odpowiada za koszty uprawnień do emisji dwutlenku węgla, a Moskwa za rosnące ceny gazu.
Tarcza antyinflacyjna obiecuje dodatki osłonowe – od 400 do 1150 złotych. Wypłacane będą w dwóch transzach, a skorzystać z nich ma ponad 5 mln gospodarstw domowych. Dodatki, jak nietrudno się domyślić, zostały skrojone tak, aby skorzystały z nich osoby, na które władza poluje przed zbliżającymi się wyborami.
To, że na inflację wpływ mają czynniki zewnętrzne, wie każdy. A co z wewnętrznymi? Co z odpowiedzialnością rządu i banku centralnego? Jeszcze niedawno władza była zadowolona z systematycznego osłabiania złotego przez NBP! Dlaczego? Bo beneficjentem tego był sam rząd.
Czytaj więcej
Obniżki stawek podatku VAT i akcyzy na paliwa i prąd mają złagodzić skutki szybko rosnących cen. – To czasowo podany środek przeciwbólowy. Rząd nie mówi, jak chce leczyć chorobę – oceniają ekonomiści.
Premier, który z lubością podnosi płacę minimalną, do znudzenia powtarza, iż płace rosną szybciej niż inflacja. „Mówiąc to, szef rządu się przyznał, że nakręcał spiralę płac" – komentuje prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Skoro rosną płace, to rosną i koszty, a te podnoszą ceny. Pracobiorca idzie do pracodawcy po podwyżkę i zabawa zaczyna się od początku. A przecież, szczególnie teraz, w czasie kryzysu, pracodawców na podwyżki nie stać. Płaca minimalna została sztucznie i zbyt szybko podniesiona. To właśnie ona nakręca inflację.