Johannes Hahn: Maleją szanse Polski na 80 mld euro po 2013 roku

Rozmowa z unijnym komisarze do spraw regionalnych Johannesem Hahnem

Aktualizacja: 17.10.2012 03:46 Publikacja: 17.10.2012 03:46

Polska musi wspierać propozycję unijnego budżetu autorstwa Komisji Europejskiej. Tylko wtedy ma szan

Polska musi wspierać propozycję unijnego budżetu autorstwa Komisji Europejskiej. Tylko wtedy ma szansę na 80 mld euro.

Foto: Fotorzepa

Nie muszę być prorokiem, by stwierdzić, że na spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem w Warszawie rozmawialiście o budżecie Unii Europejskiej na lata 2014–2020.

To prawda. Wymieniliśmy się pomysłami dotyczącymi wspierania propozycji budżetu przedstawionej przez Komisję Europejską w czerwcu 2011 roku. Utrzymanie proponowanych przez nas kwot leży w interesie Polski, bo w przypadku polityki spójności otrzymacie największą pulę ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Wasz kraj i premier są mocno zaangażowani w działania grupy państw zwanej przyjaciółmi polityki spójności. Dyskutowaliśmy o tym, jak w pozostałych jeszcze do specjalnego szczytu budżetowego Unii tygodniach możemy przekonywać kraje płatników netto do wspólnej kasy, aby uznali, że łożenie na fundusze unijne to dobry interes. Wiemy przecież, że firmy z tych państw otrzymują zlecenia z krajów takich jak Polska. Analizy dowodzą, że prawie 90 proc. pieniędzy płynących z Niemiec do Polski poprzez fundusze strukturalne wraca w formie zleceń dla niemieckich firm.

Komisja Europejska stoi na stanowisku – żadnych cięć. Wtedy Polska może otrzymać więcej.

Polski rząd obiecywał, że nasz kraj na lata 2014–2020 otrzyma 80 mld euro z unijnej polityki spójności, a jeśli nie tyle, to na pewno więcej, niż ma obecnie – 67,9 mld euro. To wciąż realne?

Wszystko będzie zależało od ostatecznego budżetu Unii, a niestety są przymiarki do dużych cięć w obszarach takich jak polityka spójności czy wspólna polityka rolna. Może też ucierpieć ogólna pula na badania. Dlatego Komisja Europejska stoi na stanowisku – żadnych cięć. Tym bardziej że 95 proc. wspólnego budżetu wraca z Brukseli do krajów Unii, a tylko 5 proc. to koszty instytucji europejskich. To doskonały stosunek. Jeśli więc pierwotna propozycja Komisji zostanie utrzymana, to według naszych obliczeń Polska może otrzymać nawet więcej pieniędzy z polityki spójności, niż ma obecnie.

Rząd przedstawia tę politykę jako jedyną w Unii o charakterze inwestycyjnym, która zapewnia wzrost całej Europie. Czy państwa Zachodu podzielają ten pogląd?

Płatnicy netto nie kwestionują tego. Oni po prostu szukają obszarów, w których mogą poczynić oszczędności. Dlatego naszym, ale i polskim zadaniem jest przekonanie ich, że szukają oszczędności w niewłaściwym miejscu. Musimy pamiętać, że wspólny budżet europejski jest budżetem na siedem lat. W roku 2012 ustalamy budżet do roku 2020. Tego nie da się z niczym porównać. Przykładowo w Polsce macie jednoroczny budżet z dwuletnią prognozą. W Austrii, z której pochodzę, też mamy budżet na rok i trzy–czteroletnią prognozę. Ustalenie siedmioletniego budżetu daje gwarancję obywatelom, ale też rynkom i firmom, że pieniądze europejskie będą dostępne i w konsekwencji uruchomią też inwestycje prywatne.

Na cięcia w nowym budżecie nalega m.in. Wielka Brytania, której premier David Cameron zapowiedział, że po wygranych wyborach zorganizuje referendum, w którym padnie pytanie o wyjście Wielkiej Brytanii z Unii.

Wielka Brytania tradycyjnie już prezentuje dość specyficzne postrzeganie Unii, ale z relacji, które do mnie dotarły, wynika, że społeczność biznesowa, szczególnie ta londyńska, nie jest szczęśliwa z powodu zapowiedzi referendum. Biznes zdaje sobie sprawę bardziej niż inni z tego, co oznacza dla Wielkiej Brytanii być poza Unią. Lepiej być wewnątrz. To choćby lepsze funkcjonowanie rynków finansowych. Unia gwarantuje również lepszy rozwój gospodarczy. Jednak w sytuacji, kiedy dyskusja o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE już trwa, zwolennicy tej ostatniej muszą walczyć, informując i przekonując społeczeństwo brytyjskie o plusach bycia w UE. Trzeba też jasno powiedzieć Brytyjczykom, co oznacza jej opuszczenie. Przypominam, że ostatecznie tego typu kampanie i potem referenda kończyły się, szczególnie w nowych krajach Unii, mocnym poparciem dla Wspólnoty. Spójrzmy na Chorwację.

Co oznacza przyjęcie Chorwacji do Unii dla innych jej członków? Będzie mniej pieniędzy do podziału?

Wręcz przeciwnie. Wejście Chorwacji jest właśnie związane ze zwiększeniem ogólnego budżetu. To część negocjacji, z których wynika, że przyłączenie się Chorwacji nie będzie związane z redukcją pieniędzy dla 27 krajów. Będą to więc dodatkowe pieniądze i dodatkowe obowiązki. A finalnie wszystkie kraje skorzystają na przyjęciu nowego członka do Wspólnoty.

Będzie nowy członek Unii, ale pozostaną stare problemy z Grecją i szerzej z krajami grupy PIIGS.

Na skutek kryzysu Komisja Europejska otrzymała nowe, dodatkowe uprawnienia i obowiązki. Staramy się je wykorzystać, aby pomóc tym krajom. Wprowadzamy mechanizmy restrukturyzacyjne i reformy. W przypadku Grecji toczy się wiele dyskusji, ale raczej wiadomo, co musi być zrobione od strony ekonomicznej. Oczywiście potrzeba na to czasu, bo reformy wymagają też zmiany mentalności. Odnosząc się do polityki spójności, warto przypomnieć, że w pierwszym memorandum ustaliliśmy z Grecją, że jej władze użyją określonych kwot z funduszy strukturalnych, każdego roku inwestując w konkretne projekty. W latach 2010–2012 ma to być po 3,5 mld euro rocznie. Jestem w Grecji mniej więcej co dwa miesiące. Stworzyliśmy listę inwestycji priorytetowych dla gospodarki. To blisko 180 projektów wartych 11,5 mln euro. Monitorujemy ich realizację, terminy. Zidentyfikowaliśmy wszystkie osoby odpowiedzialne za te przedsięwzięcia. Listę tych osób opublikowaliśmy na stronach internetowych. To wywieranie presji. Jest ona jednak konieczna. Takie podejście działa.

Taka presja przydałaby się osobom odpowiedzialnym za dotowane inwestycje na polskiej kolei. Zgodzi się Pan, żeby w Polsce przesunąć 1,2 mld euro z projektów kolejowych na drogowe?

Można o tym dyskutować, ale minister Sławomir Nowak zapewnia mnie, że pieniądze na polskiej kolei zostaną wydane. Podczas naszego spotkania nawet nie wspomniano o ich przesuwaniu. Rozmawialiśmy natomiast, kiedy, gdzie i jakie inwestycje zostaną zrealizowane.

Ministerstwo Transportu jest więc pewne, że spożytkuje dotacje na kolej?

Nie ma innej opcji.

Pan też jest pewien?

Szczegółowo monitorujemy sytuację. Zdajemy sobie sprawę, że tworzenie wydajnych połączeń kolejowych jest niełatwe, i to się potwierdza w całej Europie, nie tylko w Polsce. Powtarzam jednak, że jest porozumienie co do realizacji projektów kolejowych. Nie rozmawiamy o przesuwaniu pieniędzy i na dziś wierzę, że moi partnerzy są w stanie wywiązać się ze swych zobowiązań, choć będzie to wyzwanie. Leży to jednak w interesie waszego kraju.

A co z dopłatami dla polskich rolników? Zdaniem ekspertów z londyńskiego instytutu Open Europe Polska będzie musiała wybierać pomiędzy pieniędzmi z polityki spójności i wspólnej polityki rolnej.

To podejście z gruntu niewłaściwie. Oczywiście musicie analizować swoją pozycję, ale pamiętajmy, że w całej Unii realizujemy zaawansowaną politykę rolną. Mój kolega, komisarz Ciolos, także pracuje nad reformą, dostosowując tę politykę do obecnego rozwoju Unii i jej potrzeb. My robimy to samo z polityką spójności. Mówimy o najbardziej znaczących reformach od bardzo dawna, w tym o tzw. koncentracji tematycznej, warunkowości ex ante i orientacji na cele. Jeśli te reformy się powiodą, będzie to ogromny krok naprzód, który – mam nadzieję – doprowadzi do znaczącej akceptacji całej polityki prowadzonej przez Unię Europejską. Byłbym ostrożny, a wręcz przeciwny różnicowaniu i stawianiu naprzeciw obu tych polityk. To złe podejście. Chodzi o to, aby różne fundusze przyczyniały się do wzrostu dobrobytu obywateli Europy.

Solą polskiej gospodarki są małe i średnie firmy. Czego mogą się spodziewać po Unii w okresie 2014–2020?

Pomoc dla małych i średnich firm powinna się zwiększać, choć ostatecznie zależy to od poszczególnych państw. My zaproponowaliśmy, aby minimum połowę pieniędzy, które wasz kraj otrzyma z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, przeznaczyć na innowacje, energię odnawialną czy efektywność energetyczną. W okresie 2014–2020 Polska powinna koncentrować się na podnoszeniu konkurencyjności gospodarki i przedsiębiorstw. W szczególności dotyczy to innowacji, i to nie tylko rozumianych jako nowe technologie, ale także jako np. wprowadzanie nowych zasad zarządzania w przedsiębiorstwach. Chodzi o wszystko, co przyczyni się do poprawy pozycji Polski w UE, jak i w konkurencji globalnej.

Nie muszę być prorokiem, by stwierdzić, że na spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem w Warszawie rozmawialiście o budżecie Unii Europejskiej na lata 2014–2020.

To prawda. Wymieniliśmy się pomysłami dotyczącymi wspierania propozycji budżetu przedstawionej przez Komisję Europejską w czerwcu 2011 roku. Utrzymanie proponowanych przez nas kwot leży w interesie Polski, bo w przypadku polityki spójności otrzymacie największą pulę ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Wasz kraj i premier są mocno zaangażowani w działania grupy państw zwanej przyjaciółmi polityki spójności. Dyskutowaliśmy o tym, jak w pozostałych jeszcze do specjalnego szczytu budżetowego Unii tygodniach możemy przekonywać kraje płatników netto do wspólnej kasy, aby uznali, że łożenie na fundusze unijne to dobry interes. Wiemy przecież, że firmy z tych państw otrzymują zlecenia z krajów takich jak Polska. Analizy dowodzą, że prawie 90 proc. pieniędzy płynących z Niemiec do Polski poprzez fundusze strukturalne wraca w formie zleceń dla niemieckich firm.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej