Afery gospodarcze pogarszają wizerunek Polski

Najbardziej sensacyjnym newsem gospodarczym ubiegłego tygodnia było to, że Anthony Jenkins, dyrektor wykonawczy wielkiego brytyjskiego banku Barclays, zrzekł się premii za 2012 r. w wysokości 1 mln funtów szterlingów

Publikacja: 07.02.2013 00:05

Afery gospodarcze pogarszają wizerunek Polski

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Uznał, że „byłoby to niestosowne i zaszkodziło reputacji Barclays" w związku z udowodnionymi bankowi machinacjami finansowymi (manipulacje przy ustalaniu Liboru, sprzedaż bezwartościowych ubezpieczeń pożyczek).

Jest to pierwszy chyba przypadek, że prezes firmy, nie będąc osobiście odpowiedzialnym za skandal, zrezygnował z premii (ubiegłoroczna rezygnacja szefa Royal Bank of Scotland, Stephena Hestera, nie była całkiem dobrowolna). Zdarzają się zatem ludzie uważający, że reputacja jest droższa od pieniędzy. Szkoda tylko, że jest ich tak mało i że nie objawili się wśród naszych rządzących.

W Polsce w ostatnim okresie – mimo kiepskich wyników gospodarki i niskiego wzrostu PKB (w czwartym kwartale 2012 r. tylko o 0,5 proc.) – wszędzie tam, gdzie tylko było możliwe, zostały przyznane premie. Zaczęło się od marszałków Sejmu i Senatu. Potem okazało się, że wysokie nagrody wypłacono w centrali NFZ przewidzianej do likwidacji jako twór zbędny. Wreszcie „Fakt" wytropił, że wszystkie resorty wydały na premie tyle, ile mogły, czyli ponad 60 mln zł.

Oczywiście nonsensem byłoby twierdzenie, że wypłata premii i nagród dla urzędników państwowych wysokiego szczebla spowodowała znaczącą dziurę budżetową czy naraziła bezpośrednio gospodarkę na znaczne straty. Pośrednia strata, choć trudno wymierna, jednak jest. Jest nią niezadowolenie podatników, których dochody realne w 2012 r. nie wzrosły. Autorytet władzy, niezwykle ważny w ciężkich czasach, został poderwany.

Ciężkie czasy charakteryzują się także tym, że wszyscy są szczególnie wyczuleni nawet na drobne nieprawidłowości. I intensywnie wykorzystują je w kampaniach propagandowych, jeżeli mogą w ten sposób zdyskredytować rywali. Dotyczy to nie tylko rządzących, którym czarny PR zapewnia opozycja, ale także firm.

Ostatnio odnotowaliśmy co najmniej dwa takie przypadki, gdy kilka polskich firm połakomiło się na szybki, nielegalny zysk, co pogorszyło obraz Polski w świecie i może spowodować straty w gospodarce. Zmowa przetargowa przy budowie dróg doprowadziła do wstrzymania dotacji unijnych. Pojawiły się też żądania, by surowiej kontrolować inne przetargi. Z kolei informacja o trutce na szczury w mleku w proszku używanym do wyrobu słodyczy stała się pretekstem do wycofywania polskich produktów z Litwy, Słowacji i Czech (nie wspominając już o naturalnym spadku popytu na te wyroby). Zaczęto domagać się embarga na polską żywność oraz skontrolowania naszych producentów przez instytucje UE. Na zasadzie domina afera ta stała się pretekstem do oskarżeń – prawdopodobnie nieprawdziwych – o eksportowanie przez Polskę fałszywej, bo końskiej, wołowiny.

I znowu bezpośrednie straty związane ze spadkiem naszego eksportu być może nie będą wielkie. Stratą pośrednią jest jednak pogorszenie wizerunku Polski. Będzie to negatywnie procentować w przyszłości. Bo w ciężkich czasach solidność jest w cenie. Wtedy najmocniej sprawdza się stara prawda, że dobra reputacja jest więcej warta niż podejrzane zyski.

Opinie Ekonomiczne
Marcin Piątkowski: Jak pobudzić inwestycje prywatne
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Opinie Ekonomiczne
Guntram Wolff: Strefa euro musi wzmocnić wsparcie militarne dla Bałtów
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści: Centralny czy Ukryty Rejestr Umów?
Opinie Ekonomiczne
Aneta Gawrońska: Od wojny w koalicji mieszkań nie przybędzie