Bo tu przecież człowiek urabia się po pachy,  poświęca swoje życia rodzinne, a i tak ledwie wiąże koniec z końcem. Co innego tam, za granicą. Na tym samym stanowisku zarabia się znacznie więcej. Albo można pracować znacznie mniej i mieć to samo... A do tego jeszcze można wybrać kraj po prostu fajniejszy niż Polska.

W sumie, jak wynika z badań Boston Consulting Group, aż 85 proc. Polaków chętnie wyjechałoby na saksy. Z czego właściwie wynika tak wysoka mobilność? Po części to pewnie efekt zniecierpliwienia. Od 25 lat gonimy zachodnie kraje pod względem zamożności, ale wciąż jesteśmy w ogonku Europy. Polakom nie chce się już czekać, aż „wydajność" naszej pracy w kraju osiągnie poziom „wydajności" pracowników na Zachodzie, wolą liczyć na siebie. Podobnie do ucieczki z kraju pchać może poziom usług publicznych. W niektórych dziedzinach, np. w służbie zdrowia, zamiast o poprawie możemy mówić o pogłębiającej się zapaści.

Ale nie zawsze skłonność do emigracji wynika z – mówiąc górnolotnie – stanu państwa. O pracy za granicą myśli mniej niż 50 proc. Rosjan, gdzie raczej trudno mówić o zamożnych społeczeństwie, a z drugiej strony – więcej niż 90 proc. dużo od nas bogatszych Francuzów. A może wysoka mobilność Polaków, do czego w sumie zawsze nas zachęcano, to wcale nie jest zła wiadomość? Czy rząd powinien podejmować działania, by zatrzymać nas w kraju, czy może bardziej otworzyć się na migrację ze Wschodu? Badania BCG to pytania o deklaracje, a nie o rzeczywiste plany. Nie musimy się bać, że wkrótce kraj opuści większość pracujących, wywołując spustoszenie. Ale i tak nad takimi wynikami badań należy się głęboko zastanowić.

Anna Cieślak–Wróblewska