Po raz pierwszy jednak jest to wypowiedź tak ostra i idąca pod prąd dominującej praktyce gospodarczej, w której „troskę o wspólny dom" werbalnie się popiera, ale w praktyce lekceważy. Kontrowersje – ciche, bo głośno kontestować słów papieża wszak nie wypada – budzi nie tylko apel o „ekologiczne nawrócenie". W istocie największą zadrą dla polityków i najróżniejszych lobbies jest to, że encyklika wskazuje na istotny konflikt między rzeczywistością a wyznawaną – przynajmniej oficjalnie – moralnością. Dlatego ci, którzy kształtują opinię publiczną, zapewne będą się starali encyklikę przemilczeć i jak najszybciej o niej zapomnieć. I pewnie odniosą sukces, gdyż obecny stan jest korzystny dla wielu obywateli mających świadomość, że jego zmiana może oznaczać zahamowanie wzrostu konsumpcji. Do krajów, które powinny głęboko przemyśleć słowa Ojca Świętego, należy także Polska. Nie tylko dlatego, że jesteśmy jednym z większych trucicieli, mając gospodarkę opartą na węglu. Dla każdego jest oczywiste, że nie da się tego z dnia na dzień zmienić. Ale najwyższa pora, żeby wreszcie zerwać z przeświadczeniem, że węgiel jest naszym największym bogactwem, a górnictwo bardzo ważną dziedziną gospodarki. Nie jest bogactwem. Jest kulą u nogi, z którą musimy żyć, ale nie ma co się cieszyć, że ją dźwigamy.
Poza stratami ekologicznymi górnictwo przynosi także bardzo wymierne straty ekonomiczne. Pierwsze cztery miesiące tego roku zakończyło ujemnym wynikiem w wysokości 600 mln zł. W tej sytuacji mogłaby dziwić deklaracja prezydenta elekta, że nie dopuści do zamknięcia żadnej z kopalń. Ale to była wypowiedź w czasie kampanii wyborczej i chodziło głównie o pozyskanie głosów na Śląsku. Gdy mowa o możliwym konflikcie między polityką gospodarczą a moralnością, to przyznajmy, że okres wyborów jest najlepszym poletkiem doświadczalnym. Powszechne jest przecież składanie nonsensownych, bo niewykonalnych obietnic wyborczych. Wprawdzie mogą one zapewnić głosy, ale zwiększają presję roszczeniową i po niezrealizowaniu przekładają się na wzrost niezadowolenia społecznego.
Kampania trwa i takich, powiedzmy szczerze niemoralnych działań będzie więcej. Na razie ostro zalicytowała najpoważniejsza chyba kandydatka na premiera, pani Beata Szydło. Ponowiła obietnicę obniżenia wieku emerytalnego, radykalnego podniesienia kwoty wolnej od podatku i wprowadzenia wysokich dodatków rodzinnych. Są to bardzo piękne zapowiedzi. Mają tylko jedną wadę. Kosztowałyby rocznie – według wyliczeń prof. Gomułki – 50 mld zł, czyli 3 proc. PKB. Ich dosłowna realizacja zamieniałaby Polskę w Grecję, a realizacja szczątkowa sprawi, że brak zaufania do władzy jeszcze się powiększy.
Papież Franciszek zwraca uwagę, że w działania zmniejszające nasz dług ekologiczny „każdy może wnieść swój wkład". Warto pamiętać, że reguła: zacznijmy od siebie, bardzo dobrze sprawdza się także w walce z innymi zagrożeniami.