Aktualizacja: 30.05.2021 19:57 Publikacja: 30.05.2021 19:53
Od lewej: prezes Totalizatora Sportowego Olgierd Cieślik, prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło i prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Animucki podczas konferencji prasowej oficjalnych partnerów piłkarskiej ligi - PKO Banku Polskiego oraz Totalizatora Sportowego, na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Foto: PAP/Piotr Nowak
W czasach, w których walczyliśmy z pandemią koronawirusa, można nawet zastanawiać się czy tych pieniędzy nie dało się wydać lepiej, szczególnie, że w dużej mierze pochodziły one od firm, gdzie dominującą pozycję ma Skarb Państwa. Czy naprawdę największy w Polsce bank PKO BP musi wspierać finansowo piłkarską Ekstraklasę, a pośrednio przez to również kluby i piłkarzy, którzy otrzymują niebotyczne, jak na krajowe standardy, wynagrodzenia, a mają problem by przejść pierwsze rundy eliminacji europejskich pucharów? Czy wspieranie powrotu do ścigania Roberta Kubicy przez PKN Orlen nie było przerostem ambicji nad treścią? Takich pytań można mnożyć, a odpowiedzi na nie są jednoznaczne. Punkt widzenia, zależy od miejsca siedzenia.
Sygnał wysłany przez premiera może być odbierany pozytywnie jako deklaracja większej swobody prowadzenia działalności gospodarczej, jednak jeśli szybko nie pojawią się konkretne rozwiązania, entuzjazm może osłabnąć.
Jeszcze się zespół Rafała Brzoski nie zebrał, a już rośnie opór przed jego potencjalnymi propozycjami mającymi przeciąć pęta krępujące gospodarkę.
Donald Trump grzmi o niekorzystnym dla USA bilansie handlowym z UE. Zapowiadając cła, ostrzega, że czas, kiedy Stany były wykorzystywane, dobiega końca. Jeśli jednak spojrzeć na dane o złożonych relacjach handlowych, prawda zdaje się leżeć daleko od jego teorii.
Inwestycje, inwestycje, inwestycje, ogłosił premier. I do tego deregulacja.
Trudno sobie wyobrazić demokratyczne państwo w sercu Europy i poważnego członka UE bez dialogu społecznego. Silna reprezentacja central związkowych i największych organizacji pracodawców, których opinie są respektowane, a co najmniej wysłuchiwane przez rząd, to fundament demokracji w większości krajów Europy Zachodniej.
Czy w czasie polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej nadzwyczajny szczyt Europejczyków powinien się odbywać w Paryżu? To jedno z pytań, które się pojawiają po burzy wywołanej przez Amerykanów.
Kolejny mocny dzień w wykonaniu złotego. Dolar jest już poniżej 4 zł, a euro zbliża się do poziomu 4,15 zł.
Złoty pozostaje silny, ale chwilo jego ruch został zatrzymany. Rynek czeka na dane makroekonomiczne i informacje dotyczące Ukrainy.
Złoty w środę złapał lekką zadyszkę, ale nie oznacza to jednocześnie, że ma on problemy. Inwestorzy rozgrywają bowiem wątek pokoju na Ukrainie.
Złoty pozostaje silny. Euro jest coraz bliżej poziomu 4,15 zł, a dolar może spaść poniżej 4 zł. Skąd ten ruch?
Nie rozumiem, jak Magdalenka i przywoływanie gen. Jaruzelskiego mają się do wad obecnego procesu nominacyjnego sędziów.
Projekty nowelizacji mających wprowadzić tzw. ślepe pozwy zostały fatalnie napisane. To jednak nie powód, by wyrzucić je do kosza. Bo sama idea jest słuszna.
W polityce przestaliśmy być wyborcami i staliśmy się kibicami. Ta polaryzacja przeniosła się do sądów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas