Wystawienie „Simona Boccanegry” Giuseppe Verdiego zapowiada się jako zaskakujący debiut reżyserski, ale jednak można było się go spodziewać. W obsypanych nagrodami filmach Agnieszki Smoczyńskiej muzyka odgrywa ważną rolę, nie jest tylko tłem dla zdarzeń czy dialogów. W „Córkach dancingu”, będących rodzajem filmowego musicalu, przeboje z czasów późnego PRL i muzyka alternatywna tworzyły klimat tej opowieści. W „Silent Twins” piosenki T. Rex i The Clash oraz kompozycje Zuzanny Wrońskiej podkreślały tajemnicę tytułowych bliźniaczek, które odmówiły wszelkich kontaktów ze światem.
Warto też przypomnieć, że bohaterką dyplomowej etiudy Agnieszki Smoczyńskiej „Aria Diva” była słynna śpiewaczka. Wcielającej się w jej postać Katarzynie Figurze głosu w owej arii udzieliła najznakomitsza artystka operowa Ewa Podleś. Sama Agnieszka Smoczyńska przyznaje, że tak ją wówczas zafascynowały wnętrze i atmosfera teatru operowego, iż chciała do niego wrócić.
Stało się to teraz, po kilkunastu latach od dyplomu, ale w realizowanych filmach, w których realizm mocno łączy się z czymś tajemniczym, niewyrażonym wprost i swoistą nadekspresją, Agnieszka Smoczyńska nie oddaliła się zbytnio od tego, co jest istotą sztuki operowej.
Giuseppe Verdi przestrzegał przed bratobójczymi walkami
„Simon Boccanegra” to rzadziej wystawiana opera Giuseppe Verdiego, choć nie mniej wartościowa od najsłynniejszych jego dzieł. Bohaterem jest postać autentyczna, XIV-wieczny korsarz, którego lud Genui zbuntowany przeciwko władzy bogatej szlachty ogłosił pierwszym w historii dożą Genui.