Opera Narodowa. Reżyserski debiut artystki filmowej

Filmowa reżyserka Agnieszka Smoczyńska historię dawnego korsarza i władcy Genui Simona Boccanegry zamieni w futurystyczną opowieść o klimatycznej zagładzie świata. Premiera w Operze Narodowej już 14 lutego.

Publikacja: 12.02.2025 04:50

Agnieszka Smoczyńska  i Szymon Mechliński podczas próby „Simona Boccanegry”

Agnieszka Smoczyńska Simon Boccanegra

Agnieszka Smoczyńska i Szymon Mechliński podczas próby „Simona Boccanegry”

Foto: Karpati&Zarewicz

Wystawienie „Simona Boccanegry” Giuseppe Verdiego zapowiada się jako zaskakujący debiut reżyserski, ale jednak można było się go spodziewać. W obsypanych nagrodami filmach Agnieszki Smoczyńskiej muzyka odgrywa ważną rolę, nie jest tylko tłem dla zdarzeń czy dialogów. W „Córkach dancingu”, będących rodzajem filmowego musicalu, przeboje z czasów późnego PRL i muzyka alternatywna tworzyły klimat tej opowieści. W „Silent Twins” piosenki T. Rex i The Clash oraz kompozycje Zuzanny Wrońskiej podkreślały tajemnicę tytułowych bliźniaczek, które odmówiły wszelkich kontaktów ze światem.

Warto też przypomnieć, że bohaterką dyplomowej etiudy Agnieszki Smoczyńskiej „Aria Diva” była słynna śpiewaczka. Wcielającej się w jej postać Katarzynie Figurze głosu w owej arii udzieliła najznakomitsza artystka operowa Ewa Podleś. Sama Agnieszka Smoczyńska przyznaje, że tak ją wówczas zafascynowały wnętrze i atmosfera teatru operowego, iż chciała do niego wrócić.

Stało się to teraz, po kilkunastu latach od dyplomu, ale w realizowanych filmach, w których realizm mocno łączy się z czymś tajemniczym, niewyrażonym wprost i swoistą nadekspresją, Agnieszka Smoczyńska nie oddaliła się zbytnio od tego, co jest istotą sztuki operowej.

 Giuseppe Verdi przestrzegał przed bratobójczymi walkami

„Simon Boccanegra” to rzadziej wystawiana opera Giuseppe Verdiego, choć nie mniej wartościowa od najsłynniejszych jego dzieł. Bohaterem jest postać autentyczna, XIV-wieczny korsarz, którego lud Genui zbuntowany przeciwko władzy bogatej szlachty ogłosił pierwszym w historii dożą Genui.

Dla Verdiego, który tę operę komponował w czasach dążeń do zjednoczenia Włoch, ale i narastających w związku z tym konfliktów, historia Boccanegry była przestrogą przed zwalczaniem się – jak pisał – „dzieci jednej matki Italii” w bratobójczej walce. Ważny dla kompozytora ten podtekst polityczny jest równie aktualny i dzisiaj, gdy do władzy wynoszeni są ci, którzy przeciwstawiają się bogatym elitom i zapowiadają, że będą troszczyć się o los zwykłych ludzi.

Jednocześnie „Simon Boccanegra” nie jest wolny od typowych schematów operowych. Na temat polityczny nakładają się wątki wielokrotnie wykorzystywane: dziecka zaginionego przed laty i cudownie potem odnalezionego, miłości wyklętej czy pragnienia zemsty za zdarzenia z przeszłości. I jest oczywiście trucizna prowadząca do tragicznego finału.

Dla Agnieszki Smoczyńskiej słońce jest bogiem

Inscenizacja w Operze Narodowej nie zostanie zaprezentowana ani w historycznych kostiumach, ani też we współczesnych garniturach. – Autorem koncepcji dramaturgicznej jest Robert Bolesto, z którym pracowałam przy „Arii Divie” czy „Córkach dancingu” – zdradza mi Agnieszka Smoczyńska. – Zaproponował przeniesienie akcji w nieodległą przyszłość, w neośredniowiecze. Świat po katastrofie klimatycznej uległ rozpadowi, Simon Boccanegra, korsarz wybrany dożą Genui, teraz jest papieżem. Wszystkie symbole i odniesienia do religii obecne w tej operze przenosimy na naszą inscenizację.

Ważnym elementem i także swoistym bohaterem spektaklu, do którego scenografię zaprojektowała Katarzyna Borkowska, jest słońce-symbol boga. – Najpierw daje światło, potem wysusza ziemię, zabiera ludziom rośliny, przynosi śmierć – mówi reżyserka. – A w finale przechodzi ona na zatrucie słońca i całego świata. Myślę, że to może rezonować, bo uruchamia nasze lęki, przecież żyjemy, doświadczając katastrofy poprzez zmiany klimatu i wszechobecne wojny, które też są częścią świata Simona Boccanegry.

Muzycznie spektakl przygotowuje Włoch Fabio Biondi, skrzypek i dyrygent o ogromnym autorytecie w Europie. W Polsce znamy go dobrze dzięki jego związkom z Festiwalem Chopin i jego Europa, dla którego ze swoim zespołem dawnych Europa Galante przygotował wszystkie opery Moniuszki. To ten też zaproponował Operze Narodowej „Simona Boccanegrę”, bo zalicza go do najlepszych utworów, jakie stworzył Verdi.

„Simon Boccanegra” to opera na czas zmiany dyrekcji

Fabio Biondi aktywnie włączył się w przygotowanie premiery, jest obecny na wielu próbach reżyserskich, spodobała mu się też koncepcja inscenizacyjna. – Obserwowanie, jak pracuje z solistami, na co zwraca im uwagę, dla mnie jest bezcenne. Czuję się, jakbym zrobiła w tym czasie z siedem filmów – uważa Agnieszka Smoczyńska. – Dostrzegam, jak bardzo to, co zapisane w partyturze, pomaga w opowiadaniu historii. Wszystko to uruchamia zupełnie nową część mojej wyobraźni.

Starannie został dobrany zestaw solistów. Simonem Boccanegrą będzie rumuński baryton Sebastian Catana występujący w rolach Verdiowskich na wielu scenach Europy. Jako jego przeciwnik Jacopo Fiesco wystąpi nasz najlepszy bas Rafał Siwek, który śpiewał tę partię w kilku teatrach włoskich. Piękną Amelią będzie niedawna zdobywczyni Paszportu „Polityki” Gabriela Legun, a podstępnym Paolo Albanim – nie mniej od niej utalentowany Szymon Mechliński.

Czytaj więcej

Opera Narodowa. Dyrektor poszukiwany w trybie ekspresowym

Wciągu swej ponad 150-letniej historii „Simon Boccanegra” był w Polsce wystawiany tylko raz – w 1997 roku w Operze Narodowej. Premiera w reżyserii i scenografii Pier Lugiego Pier’Alli, włoskiego artysty o ogromnej wyobraźni plastycznej, została świetnie przyjęta, a spektakl do dziś wspominany jest jako wydarzenie.

Tamten „Simon Boccanegra” został jednak zagrany zaledwie cztery razy, bo wkrótce po premierze odwołano dyrektora Opery Narodowej. A gdy nastał nowy, nie był zainteresowany powrotem tej inscenizacji do repertuaru. Obecna premiera zdarza się w podobnej sytuacji narodowej sceny, w której następuje zmiana władzy. Ciekawe więc, czy nowy „Simon Boccanegra” równie szybko zakończy żywot.

Wystawienie „Simona Boccanegry” Giuseppe Verdiego zapowiada się jako zaskakujący debiut reżyserski, ale jednak można było się go spodziewać. W obsypanych nagrodami filmach Agnieszki Smoczyńskiej muzyka odgrywa ważną rolę, nie jest tylko tłem dla zdarzeń czy dialogów. W „Córkach dancingu”, będących rodzajem filmowego musicalu, przeboje z czasów późnego PRL i muzyka alternatywna tworzyły klimat tej opowieści. W „Silent Twins” piosenki T. Rex i The Clash oraz kompozycje Zuzanny Wrońskiej podkreślały tajemnicę tytułowych bliźniaczek, które odmówiły wszelkich kontaktów ze światem.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opera
Opera Narodowa. Dyrektor poszukiwany w trybie ekspresowym
Opera
Nowa dyrektorka Opery Wrocławskiej, czyli kobieta na kryzys
Opera
Wrocław: „Trójkąt bermudzki” opery i teatru
Opera
Premiera „Czarnej maski”. Czy rzeczywiście nie ma ratunku dla świata
Opera
Konkurs im. Adama Didura. Kobiety śpiewały najlepiej