„Z głębokim żalem informuję, że z powodu wysokiej gorączki i kaszlu nie będę w stanie wystąpić w dzisiejszej premierze – napisał Piotr Beczała w mediach społecznościowych. – Dałem z siebie wszystko, ale niestety wirus zwyciężył. Teraz skupiam się na powrocie do zdrowia, aby być gotowym na nadchodzące spektakle”.
Galowe premiery to już tradycja w Metropolitan, należą do szczególnych sylwestrowych atrakcji kulturalnych w Nowym Jorku. Dyrekcja stara się, by występowali w nich najlepsi śpiewacy. O pozycji Piotra Beczały w najsłynniejszym teatrze świata świadczy fakt, że już kilkakrotnie brał tu udział w sylwestrowych premierach, choćby w 2021 („Rigoletto” Verdiego) i 2022 roku („Fedora” Giordano).
„Carmen” z rodeo zamiast corridy
Obecna premiera „Carmen” oczekiwana była ze szczególnym zainteresowaniem nie tylko dlatego, że Nowy Jork nigdy wcześniej nie oglądał Piotra Beczały w roli Don Joségo, mimo że z Metropolitan związany jest już od 15 lat. „Carmen” Bizeta to przecież najbardziej popularna opera, w Metropolitan grana niemal stale. Jej nowa inscenizacja miała być inna od dotychczasowych.
Czytaj więcej
Wielka polityka nie wtrącała się do życia muzycznego, za to ta lokalna, samorządowa, potrafiła sp...
Debiutująca w Metropolitan brytyjska reżyserka Carrie Cracknell nie tylko przeniosła akcję „Carmen” do współczesności, ale umieściła ją na prowincji południowych stanów Ameryki. Nie ma więc w przedstawieniu hiszpańskiego kolorytu. Bohaterowie przemieszczają ciężarówkami, niektóre sceny rozgrywają się przy dystrybutorach z paliwem, a finałowa corrida została zamieniona na rodeo. Z takiego świata usiłuje wyrwać się Carmen, bo żyje się w nim jak w klatce, co sugeruje minimalistyczna scenografia Michaela Levine’a, zdaniem niektórych krytyków nawiązująca też do abstrakcyjnego malarstwa Marka Rothki.