Jeszcze kilkanaście lat temu Opera Wrocławska należała do najważniejszych instytucji w Polsce. O jej spektaklach pisała europejska prasa muzyczna, przyjeżdżali widzowie z zagranicy. Od 2015 roku trwa natomiast nieustanna karuzela powoływania i odwoływania kolejnych dyrektorów, przeplatana długimi okresami bezkrólewia, kiedy w Operze rządzą osoby powoływane przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, a niemające predyspozycji do kierowania takim teatrem.
Czytaj więcej
Martin Scorsese wyprodukował dokument o tym, jak 60 lat temu kwartet podbił Amerykę i zakończył żałobę po zamachu na JFK.
Opera Wrocławska nie ma szczęścia
Przez minione dziesięć lat każdy z mianowanych dyrektorów Opery Wrocławskiej pracował w spokoju mniej więcej przez rok. Ostatni został mianowany latem 2023 roku. Zarząd województwa dolnośląskiego uznał wówczas, że nie będzie organizował konkursu, ponieważ opera powinna mieć szefa, który obejmie ją jak najszybciej, na początku nadchodzącego sezonu.
Wybrany wówczas przez władze Tadeusz Janczak jest artystą dobrze znanym we Wrocławiu, startował też w poprzednich konkursach na to stanowisko. Po jego nominacji zapanowało więc ogólne zadowolenie. Pierwsze zarzuty wobec niego pojawiły się jednak już po trzech miesiącach, wkrótce potem wszczęto długą procedurę odwoławczą.
Teraz dyrektora już nie ma. Zarząd województwa ogłosił nowy konkurs, który według zapowiedzi ma zostać rozstrzygnięty w ciągu kilku tygodni, by opera mogła działać. Nikt jednak w to nie wierzy, poprzednie konkursy ciągnęły się przez wiele miesięcy lub wręcz były unieważniane. Z tego właśnie powodu w trybie pozakonkursowym powołano w 2023 roku Tadeusza Janczaka.