Andrius Kubilius musi być podwójnie ostrożny. Komisarz UE ds. obrony nie tylko ma dostęp do tajnych informacji, które za nic nie mogą ujrzeć światła dziennego, ale jest też zależny od 27 przywódców Unii. A jednak czasem wprost, a czasem między wierszami były premier Litwy przedstawił w poniedziałkowym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” obraz wprost porażający.
Zacznijmy od ram czasowych. Na pytanie, czy już we wrześniu Putin przy okazji rosyjsko-białoruskich manewrów „Zapad” może przetestować NATO, atakując kraje bałtyckie, Kubilius nie owija w bawełnę: „nie da się niczego wykluczyć” – mówi. Podkreśla też, że w czwartym roku wojny Rosja wciąż produkuje w ciągu trzech miesięcy więcej uzbrojenia niż w ciągu roku cały sojusz atlantycki łącznie ze Stanami Zjednoczonymi. A więc to jest moment, w którym przewaga Kremla jest największa.
Europa już nie chce kokietować Trumpa. Woli mówić prawdę
Ale na zagrożeniu ze strony Rosji nie kończą się egzystencjalne wyzwania, przed jakimi staje zjednoczona Europa. Równie wielkim jest to, że Ameryka Trumpa zasadniczo wycofuje się od zapewnienia europejskiego bezpieczeństwa.
Pierwszym tego etapem jest porzucenie przez Biały Dom najważniejszej bariery przed rosyjskim imperializmem, jaką jest dla Unii Ukraina. Komisarz mówi otwarcie, że amerykański prezydent popełnił „błąd”, nie starając się maksymalnie wzmocnić ukraińskich sił zbrojnych przed podjęciem rokowań z Putinem. Przyznaje, że „bardzo trudno rozpoznać, jaką strategię obrali Amerykanie w rozmowach z Kremlem”. To są w języku dyplomacji bardzo mocne słowa. W tym świecie bardzo rzadko wytyka się otwarcie takie rzeczy partnerowi, w szczególności równie potężnemu jak Ameryka. To sygnał, że Bruksela straciła złudzenia co do Trumpa. Przestała go kokietować w nadziei, że się nie obrazi. Uznała, że lepiej mówić prawdę aby zmobilizować europejskie społeczeństwa, zanim będzie za późno.
Czytaj więcej
Stany Zjednoczone przegrają wojnę handlową, jaką właśnie wypowiedział Donald Trump. Świat zbuduje...