Premiera „Czarnej maski”. Czy rzeczywiście nie ma ratunku dla świata

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Operze Narodowej to Big Brother show, klasyczny kryminał Agaty Christie i obraz brutalnej rzeczywistości w jednym spektaklu, który przez 90 minut niemal wbija widza w fotel.

Publikacja: 26.11.2024 05:46

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Operze Narodowej

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego

„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Operze Narodowej

Foto: Krzysztof Bieliński

Kiedy 40 lat temu Krzysztof Penderecki zabierał się do komponowania opery zamówionej przez festiwal w Salzburgu, inspirację znalazł w zapomnianej jednoaktówce noblisty Gerharta Hauptmanna. Niemieckiemu pisarzowi sławę przyniosły drapieżne, naturalistyczne dramaty, tymczasem „Czarna maska” z 1928 roku realizm łączy z metafizyką, więcej w niej niedomówień, tajemniczych zdarzeń i postaci niż codziennego życia.

Co zdarzyło się w Bolkowie na Dolnym Śląsku

Sztuka poniosła klęskę, świat po I wojnie światowej był zafascynowany nowoczesnością, a Hauptmann dał opowieść rozgrywającą się w XVII wieku i to na krańcu Europy, w Bolkowie na Dolnym Śląsku.

Czytaj więcej

Festiwal Eufonie to sieć muzycznych powiązań

Krzysztof Penderecki dostrzegł jednak w „Czarnej masce” coś więcej, nie tylko liczne, lubiane przez niego odniesienia muzyczne, co pozwoliło mu w tej operze na autocytaty i przywołania XVII-wiecznych utworów. Bliski był mu też temat konfliktu między sacrum a profanum, między świętością a podłością w historii Benigny uwiedzionej przed laty w Amsterdamie i wykorzystywanej przez Murzyna Johnsona. Schroniła się przed nim, wychodząc za mąż za burmistrza Bolkowa, ale i tu dopadł ją dawny prześladowca.

„Czarna maska” i współczesna Europa

Operę przyjęto w Salzburgu z entuzjazmem, potem jednak nie bardzo umiano sobie poradzić z teatralną materią „Czarnej maski”. Okazała się bardziej skomplikowana niż muzyka stawiająca przecież ogromne wyzwania wykonawcom. Również Ryszard Peryt, twórca polskiej premiery „Czarnej maski” uznawanej dziś za inscenizację ważną w dziejach naszego teatru, potraktował ją jako stylowy moralitet, zbiorowy rachunek sumienia.

Czytaj więcej

90. urodziny Krzysztofa Pendereckiego. Muzyka wciąż odkrywana na nowo

Dopiero kilka lat temu w Gdańsku Marek Weiss pokazał, że jest w „Czarnej masce” obraz stojącej na rozdrożu współczesnej Europy. A teraz w Operze Narodowej David Pountney, Brytyjczyk z polskim obywatelstwem, docisnął pedał emocji najmocniej, jak się da, nie mając litości dla postaci z „Czarnej maski”. I dla nas – bo jego spektakl jest jak lustro, pokazuje, jacy jesteśmy my, obywatele dzisiejszego świata.

Krzysztof Penderecki i Agata Christie

„Czarna maska” w ujęciu Davida Pountneya dzieje się współcześnie, choć w ubiorach postaci są odniesienia do dawnych epok. Ale trwa karnawał, zatem taka przebieranka jest uzasadniona na zabawie, jaką dla gości wyprawiają burmistrz Schuller z małżonką Benigną. W ich domu niepokoją tylko wszystkie drzwi wyglądające, jakby prowadziły do bankowych sejfów, a nie do pokoi. A za oknem szaleje śnieżyca i dżuma.

W „Czarnej masce” mamy jedność miejsca i czasu, wszystko wydarzy się w ciągu 90 minut, a zdarzenia zaczynają pędzić coraz szybciej

15 osób zasiadających przy wspólnym stole spędzi więc czas razem. Sytuacja jak w kryminale Agaty Christie. Widz czeka, kiedy pojawi się pierwszy trup, i nie zwiedzie się. W „Czarnej masce” mamy jedność miejsca i czasu, wszystko wydarzy się w ciągu 90 minut, a zdarzenia zaczynają pędzić coraz szybciej. Reżyseria Pountneya wyodrębnia jednak trzy sceny. Pierwszy przedstawia istne kłębowisko ludzi splątanych ze sobą rozmaitymi interesami i konfliktami – religijnymi, biznesowymi, erotycznymi. Każdy chce coś lub kogoś zdobyć lub się zmieścić.

Reality show „Big Brother” czy „Traitor”

W sztuce Hauptmanna wszyscy są dokładnie określeni. W operze trudniej to dostrzec, trzeba uważnie śledzić tekst, zresztą Pountney nie dba zbytnio o słowne detale. Wyostrza za to sytuacje, chce pokazać, że wszyscy są paskudni, skorumpowani i zepsuci. Jest też tu atmosfera „Big Brothera” czy raczej najnowszego reality show „Traitor”, którego uczestnicy, zamknięci w starym zamku, muszą wyeliminować konkurentów.

Część środkowa „Czarnej maski” to wielki, trwający prawie 20 minut monolog Benigny, wyznającej prawdę o swoim życiu. To jedna z najtrudniejszych scen dla śpiewaczki we współczesnej operze. Natalia Rubiś, w której sopranowym głosie więcej jest liryzmu niż dramatycznej potęgi, balansuje momentami na granicy swych możliwości wokalnych, ale potrafi przekazać nieprawdopodobną skalę emocji – od intymności do niemal histerii – więc ten monolog staje się kulminacją opery.

Reżyser rozszerzył też zakończenie w sposób, którego nie należy zdradzać. Bardziej uwspółcześnił aktualną wymowę „Czarnej maski”

Wszystko, co zdarzy się potem, zmierza do końca, w którym nikt nie okaże się wygranym. Taniec śmierci dokonał się, mimo że Murzyn Johnson nie pojawił się w salonie, choć dzięki zaskakującemu pomysłowi Davida Pountneya jest w nim obecny. Reżyser rozszerzył też zakończenie w sposób, którego nie należy zdradzać. Bardziej uwspółcześnił aktualną wymowę „Czarnej maski”. Nie jest ona optymistyczna dla naszego świata, w którym rzekomo obowiązuje tolerancja, wielość poglądów i konieczność dialogu.

Co zrobił Bassem Akiki

Ten spektakl jest tak spójny i wyrazisty również dzięki jego drugiemu twórcy Bassemowi Akiki. Z ogromną konsekwencją poprowadził on orkiestrę, chór (śpiewający przede wszystkim za sceną) oraz solistów przez gąszcz tej partytury. Dzięki niemu muzyka Krzysztofa Pendereckiego współkreuje sceniczny dramat, jest w nim pierwszoplanowym bohaterem, choć podporządkowuje się wizji reżysera.

Czytaj więcej

Operowe Oscary dla Andrzeja Filończyka i dla poznańskiego Moniuszki

Bassem Akiki dał jedną z najlepszych interpretacji muzycznych Opery Narodowej ostatnich sezonów. Pracujący pod jego batutą wszyscy soliści stworzyli wręcz modelową kreację zbiorową, w której każdy mocno zaznaczył swą obecność na scenie. Internet zaś daje tę szansę – w przeciwieństwie do wymuszającej ograniczenia objętościowe publikacji papierowej – że oprócz Natalii Rubiś można też wymienić wszystkich pozostałych, bo na to zasługują: od Wojciecha Parchema (burmistrz Schiller), poprzez Katarzynę Drelich, Elżbietę Wróblewską, Szymona Ronę, Wojciecha Gierlacha, Adrianę Ferfecką, Krzysztofa Szumańskiego, Bartosza Kieszkowskiego, Dariusza Macheja, Mateusza Zajdla, Remigiusza Łukomskiego, Magdalenę Plutę, Piotra Maciejowskiego aż do debiutanta Filipa Rutkowskiego.

Kiedy 40 lat temu Krzysztof Penderecki zabierał się do komponowania opery zamówionej przez festiwal w Salzburgu, inspirację znalazł w zapomnianej jednoaktówce noblisty Gerharta Hauptmanna. Niemieckiemu pisarzowi sławę przyniosły drapieżne, naturalistyczne dramaty, tymczasem „Czarna maska” z 1928 roku realizm łączy z metafizyką, więcej w niej niedomówień, tajemniczych zdarzeń i postaci niż codziennego życia.

Co zdarzyło się w Bolkowie na Dolnym Śląsku

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opera
Konkurs im. Adama Didura. Kobiety śpiewały najlepiej
Opera
„Tosca” z Wrocławia to pierwsza w Polsce opera, która trafi do kin
Opera
Trzy polskie nominacje do operowych Oscarów 2024
Opera
Festiwal Chopin i jego Europa. Czy Włoch popsuł nam Moniuszkę
Materiał Promocyjny
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!
Opera
Wyrok sądu. Anna Netrebko dyskryminowana nie przez politykę, a przez płeć