Fin pomaga uchodźcy

?„Po tamtej stronie” Fina ?Akiego Kaurismäkiego krytycy z FIPRESCI uznali za najlepszy film roku 2017.

Aktualizacja: 25.10.2017 18:20 Publikacja: 25.10.2017 17:55

Mężczyzna wygrzebuje się spod węgla w kotłowni statku. Schodzi na ląd. To Syryjczyk Khaleb Ali. Uciekł z Aleppo. Idzie przez miasto z workiem, w którym ma cały swój dobytek. I po drodze wrzuca monetę ulicznemu grajkowi. Taka solidarność na dnie.

W fińskim Urzędzie do spraw Cudzoziemców Khaleb opowie swoją historię: „Jestem mechanikiem. 6 kwietnia, gdy wróciłem z pracy, mój dom leżał w gruzach. Nie wiem, kto wystrzelił pocisk. Siły rządowe, rebelianci, USA, Rosja, Hezbollah czy ISIS”. Pod gruzami zginęła cała rodzina – ojciec, matka, mały brat, wujostwo z dziećmi.

Narzeczoną stracił już wcześniej, na początku wojny. Khaleb z siostrą, która ocalała, bo tamtego dnia wyszła akurat na zakupy, pogrzebali najbliższych i ruszyli w drogę. Przez Grecję, Macedonię, do Serbii. I dalej. Podczas tej podróży, na którejś z granic, jego siostra została od niego odcięta, zgubiła się. Teraz jej szuka.

Dwaj uciekinierzy

Do Finlandii trafił przypadkiem. Gdy w gdańskim porcie rzuciła się na niego grupa neonazistów, schronił się na jakimś statku, potem znalazł go tam marynarz. Przyniósł jedzenie, powiedział, że płyną do Finlandii. I że to praworządny kraj, szanujący prawa człowieka. Khaleb pomyślał, że ma szczęście.

A jednak Finlandia odmawia Syryjczykowi z Aleppo azylu. Pomaga mu drugi bohater filmu – też uciekinier, tyle że z własnego życia. Wikström sprzedał resztki swojego biznesu i kupił upadającą restaurację. Khalebowi pomaga bezinteresownie, ze zwyczajnej, ludzkiej solidarności. Aki Kaurismäki opowiadał o niej też sześć lat temu w „Człowieku z Hawru”, innym filmie o uchodźcy.

– Chciałem sportretować oazę braterstwa w czasach, w których Europa o tych wartościach zapomina. Poza tym uchodźcom należy się głos w kinie. A że nie umiem przedstawić realistycznie problemów społecznych ani politycznych, stworzyłem bajkę – mówił wtedy Fin.

„Po tamtej stronie” bajką nie jest. Kaurismäki pokazuje bezduszność sądu nieprzyznającego azylu, bo „w Aleppo nie ma poważnego zagrożenia życia dla mieszkańców”. Także strach, podejrzliwość i nienawiść, która narasta w społeczeństwie w stosunku do obcych. I tylko z Wikström z pracownikami jego restauracji przypomina, że w tym świecie też można zachować człowieczeństwo i empatię.

Fiński twórca zna życie od podszewki. Zanim został reżyserem, bywał listonoszem, dozorcą, pomywaczem. I krytykiem filmowym. W 1987 roku, razem z bratem Mikim, firmę produkcyjno-dystrybucyjną, w której zaczęły powstawać ich filmy. Rozgłos przyniósł mu „Leningrad Cowboys jadą do Ameryki”. Stworzył wtedy zespół, który sam nazwał „najgorszym zespołem w historii rocka”.

Historie przegranych

Przede wszystkim jednak kręcił gorzkie, przewrotne komedie. Takie choćby jak „Dziewczynka z zapałkami”, gdzie opierając się na motywach prozy Andersena, zrobił smutną bajkę o ludziach wyrzuconych poza margines społeczeństwa.

Kaurismäki jest artystą wrażliwym na odrzucenie. W „Trylogii przegranych” portretował ludzi, którym się nie wiedzie. Pierwsza część tryptyku „Dryfujące obłoki” opowiadała o tragedii bezrobocia, druga – „Człowiek bez przeszłości” – o braku domu. Ostatnia – „Światła o zmierzchu” – była wariacją na temat samotności. I bolesnej potrzeby miłości.

Ale przecież zawsze w jego filmach była próba przełamania złego losu, jego bohaterowie znajdowali coś jasnego.

– Szczęśliwie dla nich mam reputację dziwaka o miękkim sercu – żartował Kaurismäki. – Dlatego w ostatniej scenie zostawiam im trochę nadziei.

Pokazywał, że życie można zacząć od nowa. Dzisiaj ma tej nadziei coraz mniej. Mówi, że to nie on się zmienił, lecz rzeczywistość wokół. Trudniej w niej wykrzesać z siebie optymizm. Jego ostatni tryptyk, który zaczął „Człowiekiem z Hawru”, miał się nazywać „Trylogia portowa”. A wychodzi trylogia uchodźcza.

Mężczyzna z przeszłości

Sam reżyser z biegiem czasu ma coraz mniej złudzeń. Człowieczeństwo ratuje najwyżej dziwny facet, który próbuje zbudować nowe życie restauratora, ale nic mu nie wychodzi, bo został w dawnej epoce. Świat Wikströma wygląda tak, jakby został przeniesiony w dzisiejszy czas z lat 70.

Kaurismäki też jest z przeszłości. Starszy facet w niemodnych garniturach, słynący z autoironii i poczucia humoru. Z każdym rokiem na większym rauszu. Nie ukrywa, że nie daje sobie rady z tym, co wokół, że jest coraz bardziej przerażony współczesnością. Przyznaje, że od ciężkiej depresji ratuje go butelka wina i dom w Portugalii, gdzie ucieka do słońca i samotni. A przecież jest bardzo ludzki z tymi swoimi słabościami. I z empatią.

Podczas konferencji prasowej na festiwalu w Berlinie na pytanie dziennikarki, czy nie boi się islamizacji Europy, odpowiedział: „Islandia ma świetną drużynę piłkarską, ale nie przesadzajmy, całej Europy nie podbije”, a na uwagę, że nie chodzi o „islandyzację”, lecz o islamizację, stwierdził, że nie wie, o czym mowa. Cały Kaurismäki, który najpoważniejsze tematy potrafi przyprawić odrobiną humoru. Tak jak w „Po tamtej stronie”. ©?

Kultura
Rekordowe dzieła sztuki na aukcjach w Polsce
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Kultura
Sztuka 2024. Czas zmian wystaw i zmian personalnych w muzeach i galeriach
Kultura
Będzie 100 mln zł dla Muzeum Powstania Warszawskiego
Kultura
Gonggi lub hacele. Na czym polega gra w kości z 2. sezonu „Squid Game”?
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Kultura
Jak być nowoczesnym, czyli sztuka, architektura i design XX/XXI wieku
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay