Musk dodał, że zamierza się podporządkować wynikom sondażu, który rozstrzygnąć się ma o 12:20 czasu polskiego. Przed południem w poniedziałek zagłosowało już ponad 15 milionów osób (większość była za tym, by odszedł), co pokazuje, jakie emocje budzi szef tego popularnego serwisu.
Nic dziwnego, tym bardziej, że Musk nie przestaje zaskakiwać. Zawołany obrońca wolności słowa w niedzielę, po południu pojawił się w Katarze, na finale mistrzostw świata. Inny widz tego meczu, prezydent Francji Emmanuel Macron, był za swój przyjazd do Kataru mocno krytykowany z powodu skandalu korupcyjnego, jaki wybuchł w Parlamencie Europejskim, gdy okazało się, że Katarczycy mieli korumpować unijnych obrońców praw człowieka, w zamian za przychylne podejście do ich reżimu przy okazji mistrzostw.
W tym kontekście obecność Muska w Katarze też ma znaczenie. Szczególnie, że pod koniec zeszłego tygodnia miliarder znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak jego serwis zawiesił kilku znanych dziennikarzy, którzy pisali na jego temat. Choć później zapowiedział, że konta zostaną odwieszone, zamykanie ust krytycznym wobec siebie dziennikarzom, jakoś nieszczególnie pasuje do wizerunku kogoś, kto nazywał się „absolutystą wolnego słowa”. Można zrozumieć jego motywacje, gdy zawiesił konto internauty, który na żywo podawał lokalizacje jego samolotu, co zdaniem miliardera mogło narazić jego bezpieczeństwo. Ale zawieszanie kont dziennikarzy to już zupełnie inna historia.
Czytaj więcej
Miliarder najpierw ogłosił sondę wśród użytkowników Twittera, czy ma odejść ze stanowiska prezesa, a niedługo później straszył niepewną przyszłością serwisu. Werdykt głosujących: 57,5 proc. chce odejścia.