Sporo do stracenia ma Polska, która jest największym producentem mięsa drobiowego w UE. W 2023 r. wyprodukowała ponad 3,2 mln t, z czego ok. 60 proc. trafia na eksport. – Głównym odbiorcą są państwa UE: Niemcy, Francja, Holandia. Z krajów pozaunijnych prym wiedzie Wielka Brytania. Dynamicznie rozwija się też eksport do krajów afrykańskich, w tym do Demokratycznej Republiki Konga. W Azji liderem jest Wietnam. – Systematycznie poszerzamy listę krajów azjatyckich, do których sprzedajemy mięso. W 2024 r. udało nam się wejść na rynek filipiński. Bardzo dużo pracy zostało wykonane, by polskie zakłady zostały dopuszczone do handlu z tym krajem. Jako pierwszy kraj z UE, Polska uzyskała regionalizację dotyczącą grypy ptaków na ten rynek. Od stycznia do września wyeksportowaliśmy tam już ponad 20 tys. ton – mówi „Rz” Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. Wdrożenie zasad regionalizacji oznacza, że zakaz importu będzie obowiązywał jedynie konkretne regiony dotknięte grypą ptaków, a nie automatycznie cały kraj. To zmniejszy straty eksporterów.
Najważniejsze rynki dla polskiego mięsa
Bardzo ważnym rynkiem dla producentów mięsa drobiowego są Chiny. Jak mówi Goszczyński, krajowe firmy mają uprawnienia eksportowe do tego kraju. Niestety, od 2019 r., kiedy wybuchło w Polsce ognisko grypy ptaków, handel został wstrzymany. – Wcześniej eksportowaliśmy tam ponad 20 tys. t produktów rocznie. Warunkiem wznowienia handlu z Pekinem jest podpisanie regionalizacji dotyczącej grypy ptaków. Bez tego nie będziemy w stanie utrzymać płynnej współpracy z naszymi partnerami. Mamy podpisaną regionalizację z Koreą Południową, Filipinami, Japonią, Wietnamem. Zależy nam na tym, by dokończyć ten proces także z Chinami – informuje prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. Podczas czerwcowej wizyty w Pekinie prezydenta Andrzeja Dudy, przywódcy obu krajów zgodzili się co do zasadności przyznania Polsce regionalizacji. Polska byłaby tym samym czwartym krajem na świecie, któremu Chiny przyznałyby regionalizację – po USA, Francji i Rosji. – Aktualnie prowadzone są uzgodnienia techniczne. Proces jest na ostatniej prostej. W listopadzie mieliśmy misję inspektorów chińskich, którzy oceniali polski system nadzoru nad grypą; audyt wypadł pozytywnie. Liczymy, że do końca roku uda się wypracować ostateczną wersję protokołu w tej sprawie – mówi Goszczyński.
Agnieszka Maliszewska, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka, zauważa, że od początku roku widoczny jest spadek eksportu produktów mlecznych do Chin. Te niepokojące sygnały zbiegły się w czasie z dyskusją o nałożeniu ceł na chińskie auta elektryczne. – Utrata rynku chińskiego byłaby wielką stratą. Trafia tam spora część naszych towarów. Jeśli Chiny zrezygnują z handlu z Europą, zwrócą się ku Nowej Zelandii czy Australii. Biznes nie znosi próżni, nastąpi zmiana przepływu towarów – dodaje.
Przetwórcy mleka zaczęli dywersyfikować rynki, ale to długi proces. Utrata rynku chińskiego odbiłaby się na cenie mleka w skupie. Od stycznia do końca września Polska wyeksportowała 3,6 mld l produktów mlecznych w ekwiwalencie mleka surowego o wartości 2,72 mld euro. Ponad 70 proc. eksportu trafia na rynki UE. Poza UE eksportujemy produkty mleczne do Wielkiej Brytanii, Chin, rozwijamy sprzedaż do Korei Południowej, do Wietnamu. W przypadku mleka odtłuszczonego czy mleka w proszku, znaczącym odbiorcą jest Afryka.
Pojawia się pytanie, jakie stanowisko przyjmą politycy i w jaki sposób kwestie związane z handlem wybrzmią podczas prezydencji Polski w Radzie UE. – Kluczowe jest, czy chcemy wygaszać emocje, czy jeszcze bardziej rozgrzewać dyskusję. Tonowanie emocji w połączeniu z zastosowaniem konkretnych rozwiązań dałoby szansę na przywracanie akceptowalnych relacji w kontaktach międzynarodowych – podsumowuje Janusz Piechociński.