Odetchnął pan po tym, jak wywiadownia Hindenburg Research ogłosiła, że kończy działalność?
Odnotowaliśmy tę zapowiedź, ale na co dzień koncentrujemy się na naszym biznesie. Wiosna 2024 roku już dawno za nami. Minął szok wynikający z zaskoczenia raportem Hindenburga. Hipotezy zaprezentowane w tym quasi-raporcie się nie potwierdziły. Myślę, że odbudowaliśmy zaufanie inwestorów. Z końcem stycznia zgodnie z zapowiedzią zamknęliśmy rozdział pt. okres przejściowy na rosyjskim rynku, co jeszcze skomentujemy przy okazji publikacji wyników rocznych w kwietniu.
I tyle? Prokuratura nadal prowadzi postępowanie przygotowawcze z zawiadomienia członka zarządu LPP o możliwości popełnienia przestępstwa przez Hindenburga. Ostatnio przedłużała termin postępowania do 12 marca. Z pana punktu widzenia jako dyrektora finansowego spółki byłoby lepiej, gdyby zamknęła postępowanie, czy prowadziła je dalej?
Czekamy na to, co się wydarzy. Z naszej strony staramy się budować świadomość innych firm, co może je spotkać, ponieważ to, co nam się przytrafiło było pierwszym tego typu wydarzeniem w skali polskiego rynku kapitałowego.
Czytaj więcej
Uważany za sygnalistę rynku kapitałowego Nathaniel Anderson ogłosił zamknięcie Hindenburg Research, firmy, która w 2024 r. doprowadziła do krachu na akcjach LPP. Dlaczego to robi i co zamierza?
Komisja Nadzoru Finansowego wszczęła postępowania dot. polityki informacyjnej LPP przy wychodzeniu z rosyjskiego rynku. Kiedy spodziewacie się decyzji Komisji i w jakim kierunku może ona iść? Czy spółce grozi kara i jak dotkliwa?
Postępowanie podjęte przez Komisję Nadzoru Finansowego cały czas trwa, dlatego z oczywistych względów nie jestem w stanie ujawnić żadnych szczegółów. W naszej ocenie brak jest jakichkolwiek przesłanek pozwalających stwierdzić, by nawet w przypadku realizacji negatywnego scenariusza, tj. nałożenia kary przez KNF, jej wymiar mógł mieć duże znaczenie dla naszej działalności.
Powiedział pan, że zaufanie inwestorów zostało odbudowane, a jednak notowania akcji LPP są nadal sporo niższe niż wyceny biur maklerskich. Podobnie jest zresztą w przypadku CCC. Z czego pana zdaniem to wynika?
Myślę, że w 2024 roku branża była oceniana przez pryzmat dużych oczekiwań co do zachowania konsumentów. Spodziewano się, że konsumpcję napędzi dwucyfrowy wzrost realnych zarobków gospodarstw domowych, co się nie zmaterializowało. Stąd też pewnie branża handlu detalicznego, w której działamy, została wrzucona do worka niezrealizowanych oczekiwań.