– Jeszcze nie wiemy, czy i na ile polska gospodarka okaże się odporna na tak ogromny szok zewnętrzny, jakim jest konflikt zbrojny za naszą granicą. Dopiero zobaczymy, jak to przełoży się na ceny, złotego, konsumpcję i realne efekty gospodarcze, w tym dynamikę PKB – mówi prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.
Prawdziwym testem dla tej odporności może być zachowanie się naszej waluty. – Na razie jeszcze nic tak bardzo groźnego ze złotym się nie stało, ale jeśli nie uda się zatrzymać dalszej deprecjacji, to może czekać nas totalna destabilizacja polskiej gospodarki – zaznacza Orłowski.
I dodaje, że patrząc z tego punktu widzenia, niewątpliwie lepiej byłoby, gdyby Polska była w strefie euro. Nasza własna waluta obecnie mocno traci bowiem na wartości i do euro, i do dolara (podobnie zresztą jak korona czeska czy funt węgierski), a euro jako tako się trzyma. – Gdybyśmy byli w strefie euro, nie odczulibyśmy takiego uderzenia na walutę jak obecnie – zauważa też Mirosław Gronicki, ekonomista, były minister finansów.
Gronicki zaznacza jednocześnie, że w chwili obecnej rozwiązaniem problemu nie byłaby jakaś szybka ścieżka wejścia do strefy euro. – W polityce finansowej obowiązuje zasada, że nie podejmuje się radykalnych kroków w chwili kryzysu. Jeśli chodzi o ochronę systemu finansowego, raczej oczekiwałbym ze strony banku centralnego solidnego wzrostu stóp procentowych – dodaje Gronicki.
– Procedury wejścia do strefy euro są długotrwałe, a kryteria mówią m.in. o stabilnym kursie walutowym, czego obecnie złoty, będąc pod presją, nie jest w stanie spełnić – zauważa też Sławomir Dudek, główny ekonomista fundacji FOR. – Niemniej obecnie należałoby rozpocząć debatę o przystąpieniu do unii monetarnej, oczywiście nie przesądzającą. Przynależność do eurozony zwiększyłaby nasze szeroko rozumiane bezpieczeństwo, co jest ważnym elementem w tej dyskusji w obliczu sąsiedztwa kraju, którego władze podejmują nieprzewidywalne decyzje – wyjaśnia.