Choć informacja o tym, że Amerykanie wycofują się z podrzeszowskiej Jasionki, wywołała w Polsce małe trzęsienie ziemi, to jednak nie jest to nic zaskakującego. To po prostu kolejny przykład tego, jak Amerykanie będą zmniejszać swoje zaangażowanie w Europie, co kolejne administracje zapowiadają od lat, a prezydent Donald Trump radykalnie zaczął wprowadzać w życie.
Potwierdza to komunikat resortu obrony w tej materii: „Na szczycie NATO w Waszyngtonie postanowiono, że zostanie uruchomiona nowa sojusznicza inicjatywa NSATU (NATO Security Assistance and Training for Ukraine), która będzie odpowiadała za koordynację dostaw uzbrojenia, amunicji i sprzętu wojskowego do Sił Zbrojnych Ukrainy, a także za szkolenie ukraińskich żołnierzy – trwa proces przejęcia większej odpowiedzialności za wsparcie Ukrainy przez NATO”.
Amerykanie odstraszają bardziej niż Europejczycy
Ale to niejedyny przykład tego, że Europejczycy na swoim kontynencie działają coraz bardziej samodzielnie. W lutym odbyły się sojusznicze ćwiczenia Steadfast Dart 2025, gdzie po raz pierwszy ćwiczono szybkie przerzucanie sił Allied Reaction Force (ARF). I choć w południowo wschodniej Europie ćwiczyło ok. 10 tys. żołnierzy z dziewięciu państw sojuszniczych, to nie było wśród nich Amerykanów. Mimo że zarówno w Bułgarii, jak i w Rumunii ich wojska stacjonują.
Czytaj więcej
Choć można się spodziewać wycofania części wojsk USA, to mają tu bazy, które najpewniej zostaną z...
Kolejną inicjatywą europejskich członków NATO, w której nie biorą udziału Amerykanie, jest Baltic Sentry. W odpowiedzi na niekończące się incydenty i uszkodzenia podmorskiej infrastruktury sojusznicy zdecydowali o regularnych wspólnych patrolach Morza Bałtyckiego, ale bez US Navy. – Europejscy sojusznicy NATO podejmują działania, które mają pokazać, że w niektórych obszarach NATO jest zdolne i gotowe do działania bez Amerykanów. To ma dwa wymiary. Z jednej strony, Europejczycy sygnalizują, ze biorą większą odpowiedzialność w ramach NATO. I to jest pozytywne. Ale ten drugi wymiar jest dla nas negatywny, ponieważ to zaangażowanie USA ma największą zdolność odstraszania Rosjan i to ono jest najbardziej brane pod uwagę w ich kalkulacjach strategicznych – wyjaśnia dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Wchodzenie Europy w buty Ameryki jest niestety mniej wiarygodne i słabsze w tym obszarze. To jest cena, którą Amerykanie są gotowi zapłacić, a Europejczycy po prostu nie mają wyboru. Jedyne rozwiązanie to zwiększanie wydatków na obronność i tworzenie własnych zdolności, by móc wiarygodnie odstraszać Rosjan – dodaje ekspert.