Zarówno ośrodek prezydencki, jak i rządowy uspokajają, że nieoczekiwanie ogłoszona decyzja o wycofaniu wojsk amerykańskich z podrzeszowskiego lotniska w Jasionce nie jest żadnym zaskoczeniem. Zgodnie twierdzą, że już wcześniej poczyniono ustalenia, aby zabezpieczeniem tego hubu transportowego zajęło się NATO. Zupełnie, jakby nie chcieli siać paniki, jakby starali się zapewnić, że do przeciwników nie dotrze nieprzyjemna dla nas prawda. Bo w wycofaniu żołnierzy USA z Jasionki nie ma dla nas niczego dobrego, nawet jeśli relokacja była planowana wcześniej. Dziś bowiem wpisuje się w bardzo niekorzystny dla naszego regionu ciąg zdarzeń.
Wysłanie wojsk USA do Jasionki było ważnym sygnałem. I jest nim też ich wycofanie
Po pierwsze, warto przypomnieć, skąd się żołnierze amerykańscy w Jasionce wzięli. Skierował ich tam Joe Biden, by wysłać światu – a przede wszystkim Rosji – sygnał, że podrzeszowskie lotnisko to kluczowy punkt pomocy dla Ukrainy, infrastrukturalny hub logistyczny dla walczącego narodu ukraińskiego. To tam lądowały samoloty transportowe z bronią, pomocą humanitarną, ale też samoloty z najważniejszymi osobami na świecie, które później przesiadały się do pociągu jadącego do Kijowa. Obecność amerykańskich wojsk miała też wymiar militarny. Choć atak Rosji na państwo NATO byłby czymś niewyobrażalnym i oznaczał wybuch III wojny światowej, na wszelki wypadek lotnisko obstawiono licznymi bateriami obrony powietrznej, by „przez przypadek” nie spadły na nie zbłąkane rosyjskie rakiety.
Czytaj więcej
Opuszczenie przez wojska amerykańskie bazy pod Rzeszowem oznacza, że wybiła godzina prawdy dla eu...
Tak samo jak wysłanie wojsk amerykańskich do Jasionki było sygnałem, tak też ich wyjazd jest symboliczny. Stanowi bowiem przypieczętowanie wycofywania się USA z pomocy dla Ukrainy, ale też staje się świadectwem gwałtownie spadającego zainteresowania obecnej administracji Europą.