Ilu amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce?

Choć można się spodziewać wycofania części wojsk USA, to mają tu bazy, które najpewniej zostaną z nami na dziesięciolecia. Kierunek jest jasny: musimy sami mocniej zadbać o zdolności do obrony.

Publikacja: 10.04.2025 04:30

Ilu amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce?

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Zapowiedź wycofania się Amerykanów z Jasionki odbiła się w Polsce bardzo szerokim echem. Dla naszego bezpieczeństwa jest to ruch niekorzystny, ale spodziewany i wpisujący się w szerszy kontekst polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Obecnie w Europie stacjonuje ok. 80 tys. żołnierzy zza Atlantyku i od początku drugiej kadencji prezydenta Donalda Trumpa mówi się o tym, że część z nich zostanie z naszego kontynentu wycofana.

Oczywiście najłatwiej wycofać tych, którzy są tu w ramach rotacji, a nie w stałych bazach, w których często stacjonują od kilkudziesięciu lat, jak np. w niemieckim Ramstein. M.in. dlatego można się spodziewać ich mniejszej obecności na wschodniej flance NATO. Wydaje się, że dla Waszyngtonu odstraszanie Rosji stało się mniej istotne.

Czytaj więcej

Wycofanie wojsk USA z Jasionki. Czy Trump prezentami ośmiela Putina?

Ile wojsk USA w Polsce

Czego możemy się spodziewać w Polsce? Obecnie jest u nas ok. 10 tys. amerykańskich żołnierzy. Jeśli Waszyngton chce zmniejszyć swoją obecność w naszym kraju, to najbardziej oczywiste jest właśnie wycofanie żołnierzy do tej pory odpowiadających za ochronę Rzeszowa i okolic. Mimo że obecnie są oni przenoszeni w inne miejsca w Polsce, to jednak prawdopodobieństwo, że zostaną wycofani z kraju w ciągu kilku miesięcy, jest duże.

Foto: Rzeczpospolita

Warto jednak pamiętać o tym, że całkowite wycofanie się Amerykanów znad Wisły wydaje się nierealne. I tak np. baza w Redzikowie została oficjalnie otwarta pod koniec 2024 r. i obsługuje ją ok. 200 żołnierzy US Navy. Jej głównym zadaniem jest chronienie USA i Europy przed pociskami balistycznymi wystrzelonymi np. z Iranu. Operacyjne korzyści mają z tego powodu głównie Amerykanie, a nie Polacy. Jej zamknięcie i przeniesienie stamtąd rakiet oznacza duże koszty i mniejsze zdolności wojskowe Amerykanów.

Czytaj więcej

Amerykańska baza w Redzikowie to nie tylko plusy dodatnie

Nieco wcześniej, bo we wrześniu 2024 r., otwarto natowskie magazyny sprzętu w bazie w Powidzu, gdzie USA trzymają uzbrojenie dla ciężkiej brygady, m.in. czołgi. Wynika to z tego, że o ile żołnierzy można przerzucić w kilka dni, to już ciężki sprzęt potrzebuje co najmniej tygodni, by dotrzeć zza Atlantyku. Takie magazyny dają USA możliwość bardzo szybkiej reakcji na zagrożenie, mimo że żołnierzy może tu być mniej. Trudno też sobie wyobrazić, by nagle zrezygnowali np. ze stacji nasłuchowej w Świadkach Iławieckich.

Warto też pamiętać, że Polska ma stosunkowo duże jak na Europę poligony, i to my płacimy prawie 200 mln zł rocznie za paliwo oraz wyżywienie przebywających tutaj żołnierzy USA. Jest to więc dla nich miejsce wygodne i nastawiona merkantylnie administracja Trumpa może to doceniać. Przed inwazją Rosji na Ukrainę w Polsce było ok. 5 tys. żołnierzy USA. Realne wydaje się, że wkrótce ich liczba będzie znacznie bliższa tego poziomu niż obecnie.

– Europejscy sojusznicy muszą się wykazać większą odpowiedzialnością za obronę dlatego, że środowisko bezpieczeństwa na naszym kontynencie radykalnie się pogorszyło z powodu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę i Amerykanie wyrazili uzasadnione oczekiwania, byśmy robili więcej. Jednak artykuł piąty [traktatu północnoatlantyckiego – red.] wciąż obowiązuje, a wspólne planowanie obronne NATO działa – uspokaja szwedzki minister obrony Pål Jonson w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Jednak pamiętając, że przed artykułem piątym traktatu jest trzeci, mówiący o dbaniu o własne zdolności, powinniśmy stawiać na rozbudowę potencjału Wojska Polskiego i wreszcie na poważnie, a nie tylko deklaratywnie, zająć się rozwojem przemysłu obronnego, który jest podstawą sprawnego zaplecza armii.

Polacy dobrej myśli

W kontekście geopolitycznych zmian zaskakiwać może optymizm Polaków. Większość z nas jest przekonana, że w przypadku agresji ze wschodu jesteśmy gotowi obronić granice – wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej”.

Pytania zadaliśmy jeszcze przed ujawnieniem informacji o przeniesieniu Amerykanów z Jasionki, ale już wtedy, gdy w mediach toczyła się dyskusja, na ile dni obrony wystarczy nam amunicji. Szef BBN gen. Dariusz Łukowski stwierdził wówczas, że w niektórych segmentach wystarczy nam ich na zaledwie kilka czy kilkanaście dni wojny. Mimo to z badania IBRiS wynika, że 47,9 proc. ankietowanych wierzy w siłę polskiej armii. Wątpliwości ma jednak 43,2 proc., a zdania na ten temat nie ma 9 proc. pytanych.

Czytaj więcej

Maciej Miłosz: Nasz sojusznik USA, czyli dlaczego musimy stawiać na własne zdolności obronne

Na razie ufamy Stanom Zjednoczonym, ale grupa osób obawiających się, że konsekwencją polityki Donalda Trumpa będzie likwidacja amerykańskich baz wojskowych w Polsce, jest znaczna – wynika z kolei z badania IBRiS, które przeprowadziliśmy pod koniec lutego. Aż 44,6 proc. obawiało się, że konsekwencją polityki nowej administracji amerykańskiej będzie wycofanie się z naszego kraju, odmienne zdanie miało 48,2 proc. badanych, a 7,2 proc. nie wiedziało.

Król Donald pierwszy

Co zrobi prezydent Donald Trump? Przewidywanie jego polityki jest jak wróżenie z fusów. Jednak podczas wizyty w Polsce sekretarz obrony Pete Hegseth jasno deklarował, że wojska USA nie zostaną w Europie na wieczność. Wydaje się, że obecnie amerykański prezydent jest znacznie bardziej zajęty wojną celną, którą rozpętał, i nadchodzącymi zmaganiami o władzę z Kongresem, ponieważ – jak pisze na naszych łamach Jędrzej Bielecki – „właśnie rozstrzyga się przyszłość ustrojowa Stanów Zjednoczonych”. Niezależnie od tego jak się skończy to starcie, USA w ostatnim czasie swoich sojuszników traktują źle. Trzeba się więc nastawić na to, że może być jeszcze gorzej.

Zapowiedź wycofania się Amerykanów z Jasionki odbiła się w Polsce bardzo szerokim echem. Dla naszego bezpieczeństwa jest to ruch niekorzystny, ale spodziewany i wpisujący się w szerszy kontekst polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Obecnie w Europie stacjonuje ok. 80 tys. żołnierzy zza Atlantyku i od początku drugiej kadencji prezydenta Donalda Trumpa mówi się o tym, że część z nich zostanie z naszego kontynentu wycofana.

Oczywiście najłatwiej wycofać tych, którzy są tu w ramach rotacji, a nie w stałych bazach, w których często stacjonują od kilkudziesięciu lat, jak np. w niemieckim Ramstein. M.in. dlatego można się spodziewać ich mniejszej obecności na wschodniej flance NATO. Wydaje się, że dla Waszyngtonu odstraszanie Rosji stało się mniej istotne.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Minister obrony Szwecji: Rosja rozumie tylko język siły i ciężki metal
Polityka
Donald Trump staje się królem? Nie on powinien decydować o cłach
Wojsko
Czy kable i rury na dnie Bałtyku są bezpieczne? Trwa operacja "Zatoka"
Wojsko
Jacek Czaputowicz o relokacji amerykańskich wojsk. Trump „mógłby i może to zrobić”.
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Wojsko
Gen. Roman Polko: relokacja Amerykanów z Jasionki to nie jest gest polityczny