Donald Trump staje się królem? Nie on powinien decydować o cłach

Choć polityka handlowa jest domeną Kongresu, prezydent w pojedynkę rozstrzyga o wysokości ceł, bazując na dętym argumencie prawnym. Parlament go powstrzyma?

Publikacja: 09.04.2025 16:39

Donald Trump staje się królem? Nie on powinien decydować o cłach

Foto: REUTERS/Nathan Howard

To jest czas, gdy rozstrzyga się przyszłość ustrojowa Stanów Zjednoczonych. Amerykańska konstytucja mówi jasno: to Kongres „ustala wysokość i zasady pobierania podatków, opłat i akcyz”, a także „reguluje handel z obcymi krajami”. Ta zasada zaczęła jednak być modyfikowana w wyniku doświadczeń z pierwszej wojny światowej, kiedy okazało się, że Ameryka musi w nadzwyczajnych sytuacjach szybko reagować na poczynania swoich przeciwników, także w obszarze handlu. Z tego zrodziła się ostateczna ustawa z 1977 roku o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych dla Białego Domu w sytuacjach wyższej konieczności (IEEPA). 

Aż do dziś żaden prezydent się jednak na nią nie powołał. Zrobił to dopiero Donald Trump. Twierdził, że błyskawiczna zmiana polityki handlowej jest konieczna, bo „od dziesięcioleci Ameryka jest wykorzystywana przez swoich partnerów”. Argument już na pierwszy rzut oka jest dęty. Nie tylko przytłaczająca większość ekonomistów uważa, że dotychczasowy system wymiany gospodarczej bardzo służył, a nie szkodził rozwojowi Stanów, ale też nie bardzo wiadomo, czemu musiałby być zmieniany na gwałt bez procedur parlamentarnych, skoro tak długo obowiązywał. 

W Senacie większość chce pozbawić Trumpa prawa do ustalania ceł

Ostateczną interpretację przepisów IEEPA mógłby wydać Sąd Najwyższy. Jego skład za sprawą nominacji Trumpa jeszcze w czasach, gdy po raz pierwszy piastował urząd prezydencki, powoduje jednak, że raczej nie należy się spodziewać przekreślenia strategii Białego Domu. Spośród dziewięciu sędziów sześciu ma poglądy konserwatywne i raczej sprzyja obecnemu przywódcy USA. W ubiegłym tygodniu zatwierdzili oni przeprowadzoną przez Trumpa deportację, w bardzo wątpliwych warunkach, nielegalnych migrantów do Salwadoru. Przy tej akcji prezydent także powoływał się na stan wyższej konieczności. 

Inna jest jednak dynamika w Kongresie. W Senacie demokratyczna senator ze stanu Waszyngton Maria Cantwell oraz jej republikański kolega z Iowa Chuck Grassley wystąpili z projektem ustawy, która przywracałaby uprawnienia parlamentowi. Zgodnie z jej zapisami Biały Dom musiałby wytłumaczyć, dlaczego uważa, iż sytuacja wymaga nadzwyczajnych działań na polu handlu międzynarodowego i ta ocena mogłaby być odrzucona przez Kongres w ciągu 60 dni. Wówczas Trump nie mógłby dłużej ustalać polityki celnej. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Trump okaże się impotentem

Jakie są szanse na zatwierdzenie takiej ustawy? Murem za nią stają wszyscy senatorowie demokratyczni. – Trump może i jest arogantem, który lubi jeść kolację w świetle świec z multimiliarderami, podczas gdy jego krótkowzroczna polityka niszczy naszą gospodarkę. Ale to nie jest król, a Kongres nie jest bezbronny. Możemy go zatrzymać i musimy to zrobić – napisała w „Financial Times” wpływowa senator z Partii Demokratycznej z Massachusetts Elisabeth Warren. 

Jednak w Senacie na 100 senatorów tylko 45 to demokraci, z którymi zwykle głosuje kolejnych 2 niezależnych. Większość (53) mają republikanie. Ale i w tym obozie wsparcie dla Trumpa zaczyna się załamywać. Poza Grassley ograniczyć władzę prezydenta zdecydowało się sześciu kolejnych republikanów. Znalazł się wśród nich były lider republikańskiego klubu w Senacie Mitch McConnell z Kentucky. Ale także Jerry Moran z Kansas, Lisa Murkowski z Alaski, Thom Tillis z Karoliny Północnej, Todd Young z Indiany oraz Susan Collins z Maine. Łącznie to 54 głosy. Problem polega jednak na tym, że jeśli Trump (co właściwie przesądzone) odrzuci takie przepisy, jego weto może zostać pokonane tylko pod warunkiem, że poprze je dwie trzecie Senatu, czyli 67 senatorów. Na stronę Kongresu musiałoby więc przejść jeszcze 13 republikanów. 

Jeszcze trudniejsza jest jednak sytuacja w Izbie Reprezentantów. Tu na 435 mandatów 220 przypada republikanom, a 213 demokratom (pozostają 2 wakaty). Ale w tym gronie także są republikanie gotowi porzucić obóz Trumpa. Identyczny do senackiego projekt ustawy zgłosił jeden z nich, deputowany z Nebraski Don Bacon. – Nadszedł czas, aby odbudować władzę Kongresu – powiedział CBS. 

Kiedy wyborcy odczują skutki polityki Trumpa, więcej kongresmenów może się zwrócić przeciw prezydentowi

Jednak na razie nie ma on wystarczającego poparcia, aby uzyskać zwykłą większość w Izbie Reprezentantów, co jest potrzebne do przyjęcia ustawy. A musi ona wyjść od obu izb, aby w końcu stać się prawem. – Nie sądzę, aby to było możliwe – uznał lider republikańskiej większości w Senacie John Thune. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Bruksela już nie ma złudzeń co do Trumpa

Nastroje w Waszyngtonie szybko się jednak zmieniają. Tym bardziej że pod kierunkiem Trumpa Elon Musk szykuje się do kolejnych drastycznych kroków: tym razem wobec programu Medicaid, który dostarcza świadczenia emerytalne dziesiątkom milionów Amerykanów. Gwałtowne załamanie notowań na giełdzie po wypowiedzeniu przez Trumpa wojny handlowej już spowodowało, że fundusze emerytalne straciły grube miliardy dolarów. A to obok spodziewanego skoku inflacji czy wejścia gospodarki w kryzys tylko jeden z wielu sposobów, w jaki amerykańscy wyborcy mocno stracą na działaniach prezydenta. Kongresmeni, z których większość (jedna trzecia Senatu i cała Izba Reprezentantów) czeka w przyszłym roku wybory, nie mogą tego lekceważyć. I być może uznają, że opłaca im się wystąpić przeciw Trumpowi.

Tak już robi przewodniczący Rezerwy Federalnej Jerome Powell, który mimo nacisków prezydenta nie zamierza obniżyć stóp procentowych. Spodziewa się przyspieszenia wzrostu cen. 

To jest czas, gdy rozstrzyga się przyszłość ustrojowa Stanów Zjednoczonych. Amerykańska konstytucja mówi jasno: to Kongres „ustala wysokość i zasady pobierania podatków, opłat i akcyz”, a także „reguluje handel z obcymi krajami”. Ta zasada zaczęła jednak być modyfikowana w wyniku doświadczeń z pierwszej wojny światowej, kiedy okazało się, że Ameryka musi w nadzwyczajnych sytuacjach szybko reagować na poczynania swoich przeciwników, także w obszarze handlu. Z tego zrodziła się ostateczna ustawa z 1977 roku o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych dla Białego Domu w sytuacjach wyższej konieczności (IEEPA). 

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Reuters: Witkoff mówił Trumpowi o wschodnich regionach Ukrainy. Chce oddać je Rosji?
Polityka
Rosjanin nagrodzony World Press Photo. Organizatorzy cofają zaproszenie i myślą o zmianie zasad
Polityka
Rosyjska broń atomowa w kosmosie? Szef NATO zaniepokojony planami Moskwy
Polityka
Bogdan Góralczyk: Chiny nie ustąpią Donaldowi Trumpowi nawet o krok
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Co z umową USA i Ukrainy ws. minerałów? „Antagonistyczna atmosfera”