Zacznę od cytatu z Donalda Trumpa: „Biorąc pod uwagę brak szacunku, jaki Chiny okazały światowym rynkom, niniejszym podnoszę taryfę nałożoną na Chiny przez USA do 125 proc. ze skutkiem natychmiastowym”. Jak na to reaguje Pekin?
Spokojnie. I stanowczo. Istnieje niestety obawa, że to będzie eskalować, a wojna celna przekształci się w handlową, czyli będą używane także inne narzędzia aniżeli cła.
Pekin nie zmięknie, nie ustąpi Trumpowi?
Xi Jinping stoi na czele państwa już od końca 2012 roku i umiejętnie szykował się na starcie ze Stanami Zjednoczonymi, w każdym wymiarze. Społeczeństwo chińskie zostało przygotowywane. Chińskiej propagandzie przydało się skądinąd to, że wiceprezydent J.D. Vance nazwał Chińczyków „wieśniakami”. To uderzyło w ich czułe struny i zostało umiejętnie wykorzystane przez tamtejsze media. Przypomnijmy również, że Donald Trump wojnę celną i handlową prowadził z Chinami od marca 2018 roku. W pierwszych dniach kwietnia, jeszcze przed nałożeniem przez Trumpa tych dodatkowych ceł, Amerykańsko-Chińska Izba Handlowa przedstawiła raport na temat wojny handlowej, której zresztą nigdy nie przerwano, bo prowadziła ją również administracja Joe Bidena. I co z niego wynika? Że Amerykanie stracili na niej 245 tys. miejsc pracy, a ujemne saldo handlowe USA z Chinami za ubiegły rok sięgało prawie 300 mld dol. Czyli sankcje nie były skuteczne.
Czytaj więcej
Chiny poinformowały, że wprowadzają nowe cło importowe na towary z USA w wysokości 125 proc. To w...
Cła zatem działają przeciwko interesowi Ameryki?
Wszystko na to wskazuje. Ponadto jeszcze są inne wymiary. Xi mniej więcej od pandemii zaczął zmieniać model rozwojowy Chin na tzw. system podwójnego obrotu. Polega to na tym, że to, co chińskie, jest wyjściowe, podstawowe, najważniejsze. A to, co z zewnątrz, jest uzupełniające. Czyli na to, że Chiny zamienią się w jakąś wyizolowaną wyspę, przygotowywano się od dawna.
Język chińskiej dyplomacji jest pełen kurtuazji, unika arogancji. Jest w nim rodzaj kodu grzeczności. Natomiast w przypadku języka Donalda Trumpa mamy do czynienia z dużą arogancją. Jeszcze jeden cytat z prezydenta USA: „W nieodległej przyszłości Chiny zdadzą sobie sprawę, że dni oszukiwania USA i innych krajów nie są już akceptowalne”. Jak Pekin przyjmuje takie wypowiedzi?
Nie najlepiej. To jest język mocarstwa. Myśmy się do tego nie przyzwyczaili, że oto Amerykanom wyrósł największy w dziejach rywal. Bezprecedensowy. Ale sprawa nie jest nowa. W marcu 2021 roku odbyło się słynne spotkanie przywódców dyplomacji chińskiej i amerykańskiej. Odpowiedzialny za politykę zagraniczną Yang Jiechi wygłosił wtedy przed kamerami długą tyradę, skierowaną do społeczeństwa chińskiego, że Amerykanie nie mają już pozycji, z której mogliby cokolwiek Chinom dyktować. „Wy, Amerykanie, nie jesteście cały światem, nie jesteście całą światową opinią publiczną”. Cytuję dosłownie jego słowa. Zdobył ogromny poklask w społeczeństwie. I jeszcze jeden szalenie ważny wektor. Cały ubiegły tydzień byłem w Azji i tam wiele się mówi z jednej strony o cłach, z drugiej o blokadzie Tajwanu, bo to jednak też jest ważny element w tej układance.