Duży pałac zimą jest mniej przyjazny, bo nieogrzewany. Na parterze mieści się sklepik ze śląskimi wyrobami: lnianymi serwetami, drewnianymi zabawkami, szlifowanymi szklankami, owocowymi przetworami pałacowej kuchni. Na piętrze – wystawa ilustrująca dzieje pałaców w Kotlinie Jeleniogórskiej. Na drugim – mieszkanie gospodarzy.
Życiowe zasady Elisabeth von Küster wyniosła z domu (jej rodzice byli konserwatorami zabytków w Poczdamie): mówić prawdę, żyć skromnie, nie okazywać nikomu wyższości, oceniać ludzi nie po tym, jak są ubrani, ale po tym, co mają w głowie. – Mam więcej szacunku dla wykonującego sumiennie swoją pracę stolarza niż dla zadufanego w sobie urzędnika czy lokalnego polityka – deklaruje.
Hołduje surowemu wychowaniu bez zbędnych dóbr materialnych. Wystarczy powiedzieć, że rodzina mieszka wprawdzie w pałacu, ale w wielkich, nieprzytulnych pokojach, bez ogrzewania (na styczeń – marzec przenoszą się do Domku Ogrodnika) i z łazienką jak w M-2. Wszystkie dzieci śpią w jednym pokoju.
Sprzęty do pałaców Elisabeth przywozi z Niemiec. XVIII-, XIX- i XX-wieczne szafy, skrzynie, komody, stoły, kanapy, fotele, obrazy. Tam są o wiele tańsze niż w Polsce. Polscy stolarze odnawiają je nieco, tapicerzy obijają kanapy nową materią. Taki miszmasz tworzy jednak wnętrza z atmosferą. – Celnicy nieraz mi docinali, że wwożę do Polski śmieci. I mieli rację, bo czasem zwoziłam meble wyrzucone na śmietnik. Ale przyzwyczaili się do „pani z pałacu” i machali już ręką. A pewnego dnia przyjechali na piwo do pałacowej restauracji i zobaczyli, że te meble to nie śmieci.
[srodtytul]Folwark żyje[/srodtytul]
Von Küster ciągle stawia sobie nowe zadania. Teraz jej oczkiem w głowie jest folwark, który kupili w 2004 r. Położone opodal pałacu długie budynki z zewnątrz wyglądają nieefektownie. Wnętrza kryją jednak pięknie sklepione lub przykryte stropami XVIII- i XIX-wieczne stodoły, obory, stajnie. Baronowej marzy się odtworzenie dawnych funkcji i pokazanie ludziom, jak kiedyś żyło i pracowało dominium. Liczy, że rodziny z dziećmi będą przyjeżdżały oglądać wiejskie życie. Już w tym roku ruszy: tania restauracja samoobsługowa, piekarnia, kuźnia, gotowe będą pomieszczenia dla kur, kaczek, świń, owiec. Wikliniarz będzie wyplatał koszyki, piekarz piekł chleb, a kowal kuł podkowy. W kuchni będą prowadzone kursy gotowania tradycyjnych potraw.
Od kilku lat w pałacu organizowane są adwentowe i wielkanocne kiermasze, na które ściągają tysiące gości z obu stron granicy. Sprzedawać wolno tylko wyroby autentyczne, produkowane przez rolników i rzemieślników.
– Niektórzy znajomi z Niemiec myślą, że zrezygnowaliśmy z kariery, wygodnego życia w mieście. Tymczasem myśmy po prostu wybrali to, co nam najbardziej odpowiadało. Mamy stres ekonomiczny, ale mamy też niezależność – mówi Elisabeth von Küster. – Początkowo lokalne władze patrzyły na nas z dystansem. Teraz chwalą się Łomnicą i innymi pałacami w Kotlinie Jeleniogórskiej jako atrakcją turystyczną.
[ramka][srodtytul]Śląskie Elizjum odzyskuje blask[/srodtytul]
Elisabeth i Urlich von Küsterowie byli po 1989 r. pionierami, jeśli chodzi o restaurowanie dawnych pałaców w Kotlinie Jeleniogórskiej. Region jest nadzwyczaj bogaty w liczne (ponad 30) zamki, pałace i dwory. I to ze wszystkich epok architektonicznych – od średniowiecza przez renesans, barok, do klasycyzmu i neogotyku.
Gdy po wojnach śląskich (1740 – 1763) Fryderyk Wielki przyłączył Śląsk, który odebrał habsburskiej Austrii, do Prus, Kotlina Jeleniogórska stała się modnym miejscem wypoczynku berlińskiej arystokracji.
Przyciągały ją tu góry z owianą romantyczną legendą Śnieżką (1602 m n.p.m.), najwyższym szczytem Karkonoszy i zarazem najwyższym szczytem całego królestwa. Przebudowywali dawne zamki obronne i budowali nowe rezydencje, otaczając je parkami krajobrazowymi ze starannie przemyślanymi programami.
Wystarczy powiedzieć, że w Mysłakowicach pałacyk według projektu słynnego architekta klasycyzmu Karla Friedricha Schinkla postawił dla siebie król Fryderyk Wilhelm III. Do kotliny poprowadzono też linię kolejową z Berlina, dzięki czemu można tu było przyjechać w nieco ponad trzy godziny.
„Śląskie Elizujm” malował Caspar David Friedrich, opiewał Johann Wolfgang Goethe i Theodor Fontane. W drugiej połowie XIX w. kotlina stała się celem wycieczek turystycznych.
Dominium Łomnica o historii sięgającej XII wieku trafiło w ręce von Küsterów w 1835 r., gdy pałac kupił poseł pruski na dworze sycylijskim Carl Gustav Ernst von Küster. Nowy właściciel przebudował barokowy pałac z 1720 r. i założył park. Przed 1945 r. do dominium należały 430 hektarów ziemi, cegielnia, tartak, gorzelnia, młyn, mleczarnia, sklep w Jeleniej Górze, w którym sprzedawano świeże warzywa, owoce, sery i mleko z dominium.
Historia Łomnicy sięga jednak XII wieku. Początkowo należała ona do jednego z najpotężniejszych śląskich rodów – von Zedlitz. W 1650 r. w Zedliztów wżenił się podpułkownik cesarski włoskiego pochodzenia Matthias de Thomaginini. A w 1738 roku pałac przeszedł w ręce kupca Christiana Menzla.
Teraz co roku jakiś obiekt w kotlinie odzyskuje blask. Nowi właściciele odnawiają dawne siedziby i letnie rezydencje arystokracji, urządzają w nich hotele, restauracje, spa. Pałace w Łomnicy, Wojanowie, Staniszowie, Jeleniej Górze (Paulinum), Karpnikach (Dębowy Dwór) zachwycają architekturą, gościnnością, atmosferą. Wokół nich ogniskuje się życie regionu: odbywają się tu koncerty, spotkania, festyny, kiermasze.
Właściciele powołali fundację Dolina Pałaców i Ogrodów i zabiegają o wpisanie tego miejsca na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.[/ramka]