Poraża zwłaszcza, jak łatwo projekt przygotowany podobno (bo tego nikt dziś nie chce potwierdzić) przez pozarządową organizację, z nikim niekonsultowany, a dotyczący bardzo wrażliwej sfery społecznej trafia w bloki startowe procedury ustawodawczej.
Czytaj także: Przeciwdziałanie przemocy. Premier Morawiecki cofa ustawę
Premier Morawiecki szybko cofnął go do dalszych analiz. I choć sprawa stała się tematem numer jeden pierwszych dni nowego roku, za tydzień pewnie niewielu będzie o niej pamiętać – zginie w natłoku politycznych wydarzeń. Tyle że problem niekontrolowanej legislacji pozostanie i bez systemowych ruchów będzie tak samo groźny.
Szczęśliwie projekt ustawy antyprzemocowej nie wyrządził żadnych szkód, gdyż jego wadliwość szybko wychwyciły media. Z innymi bywa gorzej. Nowela ustawy o IPN jest tego jaskrawym przykładem. Nie tylko została źle napisana, ale też nie zadano sobie trudu oszacowania jej skutków. Efekt: największy kryzys dyplomatyczny w historii III RP.
Strach pomyśleć, co się dzieje ze zmianami prawnymi, które nie tylko nie cieszą się zainteresowaniem opinii publicznej, mediów, ale wręcz są zrozumiałe jedynie dla nielicznych. Chodzi np. o różne subtelności w prawie finansowym czy podatkowym. Jeżeli proces legislacyjny jest pozbawiony fachowej analizy zmian i ich celowości, jeżeli nie wiemy nawet, kto jest pomysłodawcą, może się okazać, że przepisy pisane są nie w interesie obywateli, ale ludzi, którzy chcą wykorzystać dziurawy legislacyjny system do własnych celów. To niebezpieczna dla państwa sytuacja.