Nie jest dobrze. Polska stała się liderem Unii Europejskiej pod względem dobowej liczby zakażeń. 8 czerwca potwierdzono nas 599 nowych przypadków SARS-CoV-2. To spowodowało, że nasz kraj uplasował się na pierwszym miejscu nowych zachorowań na COVID-19 wśród państw Unii. Wyprzedziliśmy m. in. Włochy, Niemcy czy Francję, gdzie sytuacja była tragiczna.
Nie udaje się wypłaszczanie krzywej zakażeń koronawirusa w Polsce. Dwa tygodnie temu minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiadał, że liczba zakażeń będzie spadać, a bijemy rekord zakażeń w UE. Poluzowanie rygorów bezpieczeństwa może doprowadzić do jeszcze większego wzrostu zakażeń koronawirusem w Polsce. Tym bardziej, że wiele zniesionych restrykcji rodzi bardzo duże ryzyko rozwoju choroby i powstania nowych ognisk.
Trudno racjonalnie uzasadnić możliwość organizowania zgromadzeń czy wesel do 150. Wystarczy wyjść na ulicę, do dowolnego sklepu czy restauracji, żeby przekonać się, że większość Polaków nie nosi maseczek, rękawiczek, nie dezynfekuje rąk i nie zachowuje odpowiednich od siebie odstępów. Sytuacja również nie napawa optymizmem, gdy patrzymy na zgromadzenia w parkach, na placach zabaw, plażach, boiskach czy ogródkach, w których gromadzą się zwolennicy grillowania.
Jednak poluzowań restrykcji minister zdrowia nie wiąże ze wzrostem liczby zakażeń. "Gdybyśmy nie wymazywali wszystkich górników, mielibyśmy ewidentnie spadki”- mówił we wtorek minister Szumowski w RMF FM, nie wykluczając powrotu do obostrzeń. Minister stwierdził też, że Polacy zachowują się, jakby zapomnieli, że mamy epidemię.
W tej sytuacji trzeba także zadać pytanie, czy rządzący nie zachowują się, jakby zapomnieli, że w Polsce mamy epidemię i przed wyborami prezydenckimi nie chcą Polakom dać prezentów w formie poluzowania rygorów, kosztem zdrowia i bezpieczeństwa całego społeczeństwa? Poluzowanie obostrzeń gdy wykrywamy 600 przypadków wirusa dziennie, a zamknięcie kraju gdy było ich 200, to zachowanie trudno wytłumaczalne z racjonalnego i zdrowotnego punktu widzenia. Ale jest wytłumaczenie polityczne.