Zadebiutowała jeszcze w czasie studiów farmaceutycznych. Potem jej kariera potoczyła się szybko. W filmie „Irena do domu” zaśpiewała piosenkę „Karuzela, karuzela”, którą później nuciła cała Polska. Nie mniejszą popularnością cieszyły się inne jej utwory: „Parasolki”, „Brzydula i rudzielec” czy „Serduszko puka...”.
– Swing był moim życiem, a Ella Fitzgerald i Frank Sinatra – chlebem powszednim – mówiła w rozmowie z „Rz” w 1999 roku.
– Maria Koterbska była dla mojego pokolenia głosem, który rozjaśniał straszną nudę i szarość czasów socrealizmu – opowiadał wówczas o niej Wojciech Młynarski. – Była pierwszą polską piosenkarką swingującą po polsku. Śpiewała bardzo nowocześnie, po amerykańsku. Poznałem ją jako początkujący autor, kiedy występowała w kabarecie Wagabunda. Wkrótce zaśpiewała kilka piosenek z moimi tekstami. Miała swój repertuar, nie goniła za modą. Była tak popularna i tak się wszystkim podobała, że nie miała właściwie krytyków. Zawsze byłem przede wszystkim pod urokiem jej jako kobiety – pełnej wdzięku i uroku. Ma bardzo dobry gust do piosenek, ubioru i mężczyzn.
Zaczęła śpiewać przez przypadek.
– Koledzy namówili mnie, żebym wzięła udział w koncercie „Studenci na odbudowę Warszawy”. Program oglądał profesor Andrzej Bursa, który zwrócił na mnie uwag´. Polecił mnie Jerzemu Haraldowi – ówczesnemu szefowi orkiestry Rozgłośni Śląskiej Polskiego Radia, który zaproponował mi współpracę. Zaśpiewałam w jego radiowej audycji „Melodie świata”: „Brzydulę i rudzielca” oraz „Mój chłopiec piłkę kopie”. Te piosenki napisali dla mnie Jerzy Harald i Krystyna Wnukowska. Kilka miesięcy później wystąpiłam po raz pierwszy na koncercie w Katowickiej Filharmonii. Po mnie występowali bardzo znani aktorzy i piosenkarze, ale sala wołała: „Koterbska!” i znowu zaśpiewałam te dwie piosenki. To było wspaniałe. Słuchacze zaczęli się bardzo interesować mną i moim swingowaniem. Byli ciekawi jak wyglądam – nie było przecież jeszcze telewizji. Zaczęły się koncerty i powolne „wchodzenie w branżę”. Za koncert dostawałam 200 zł i choć były to grosze, wiedziałam, że będzie lepiej. Utwierdzał mnie w tym przekonaniu Jerzy Harald. Cały czas moim najważniejszym doradcą był ojciec. Przygotowywał mnie muzycznie, opracowywał moje pierwsze piosenki. Potem zaczęłam śpiewać amerykańskie standardy. Był 1951 rok – czas, który w Polsce nie sprzyjał takim poczynaniom. Tak się na tym dorobiłam, że zatrzymali mi wszystkie audycje w radiu – przeszło rok nie można ich było nadawać. Haraldowi także wstrzymali wszystkie nagrania. Do Warszawy przyjechałam dopiero po trzech latach zawodowego śpiewania. Pierwszy mój koncert odbył się w Hali Mirowskiej – tak wielkie było zainteresowanie. Dla mnie było to niesamowite przeżycie.