Oznacza to, że prokurator prowadzący dochodzenie przeciwko duchownemu oskarżonemu o pedofilię będzie mógł wystąpić do kurii z prośbą lub żądaniem wglądu w dokumentację postępowania kanonicznego, a ta nie będzie miała podstaw do odmowy. Tak w dużym uproszczeniu można byłoby opisać zmiany w przepisach kościelnych, o których poinformowała Stolica Apostolska.
Decyzja papieża przyjęta została z wielkim entuzjazmem. I nie ma się czemu dziwić, bo istotnie jest to przewrót kopernikański. Trzeba go odczytywać w kontekście watykańskiego szczytu na temat pedofilii, który odbywał się w lutym w Watykanie. Wiele tam o sekrecie papieskim mówiono. Dużą część swojego referatu poświęcił temu zagadnieniu kard. Reinhard Marx. A abp Charles Scicluna przytaczał przykłady osób pokrzywdzonych, których na żadnym etapie postępowania nie informowano co się z ich sprawą dzieje, a często okazywało się, że jest ona załatwiona, a sprawca został wydalony ze stanu kapłańskiego.
W wywiadzie dla „Rz” na kwestie sekretu papieskiego zwracał uwagę o. Adam Żak, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy polskim Episkopacie. A całkiem niedawno media nad Wisłą szeroko relacjonowały spór prawny między organami ścigania a poznańską kurią, która nie chciała wydać dokumentów w konkretnej sprawie i zasłaniała się właśnie sekretem papieskim. Coś z tym sekretem zrobić było trzeba.
I zrobiono. Dziś żaden biskup, do którego prokurator zwróci się o dokumenty z postępowania kanonicznego nie może zasłonić się sekretem papieskim. On wprawdzie nie został zniesiony całkowicie (i trudno było tego oczekiwać), ale w kwestiach pedofilii bardzo konkretnie ograniczony. Oczywiście można dzielić włos na czworo. Podczas prezentacji dokumentu w Watykanie abp Charles Scicluna – osoba jak najbardziej kompetentna w tej tematyce – mówił, że diecezja, która posiada dokumenty w konkretnej sprawie „nie jest już zobowiązana do zachowania tajemnicy papieskiej i może zadecydować, jeżeli będzie taka potrzeba, o współpracy, przekazując jej kopię także władzom cywilnym”. Czyli biskup może, ale nie musi. Ostateczną decyzję podejmie on, i to on może uznać, że cywilnym organom ścigania w wyjaśnieniu sprawy do niczego nie są potrzebne dokumenty z postępowania kanonicznego. Udostępni je wtedy, gdy uzna, że jest taka potrzeba.
Interpretacja, że papież pozostawia dowolność biskupom jest możliwa, ale w moim przekonaniu błędna. Prawo tworzone jest bowiem dla całego Kościoła. Ten zaś funkcjonuje także w krajach, w których nie ma pełnej wolności, prawa człowieka są mocno ograniczone, a sam Kościół jest prześladowany. Jeśli dobrze interpretuję papieski dokument, warunkowość przekazania cywilnym organom ścigania dokumentów, na którą zwraca uwagę abp Scicluna, dotyczy właśnie takich krajów. To w nich biskup ma zdecydować czy dokumenty wydać, czy nie. W Polsce ma zaś – w ramach uregulowanej współpracy Kościoła z państwem – dokumenty przekazać i nie powinien odwoływać się do sekretu papieskiego. Naraża się bowiem na pociągnięcie go do odpowiedzialności za zaniechania, o których mówi papieski dokument „Vos estis lux mundi” z maja tego roku, który w Kościele obowiązuje od 1 czerwca. O tym dokumencie jednak za moment.
Przewrót na pewno trzeba widzieć w odniesieniu do osób pokrzywdzonych. Mają one prawo do tego, by pytać o postępy w sprawie i od teraz nikt nie może im odmówić udzielenia informacji powołując się na istnienie sekretu papieskiego. Inna sprawa, że dokument ten mówi, że żadną tajemnicą nie można już zobowiązać osoby pokrzywdzonej (takie przypadki w Polsce były), ale też świadków w sprawie. A zatem postęp w kierunku przejrzystości jest ogromny.