W polityce potrzebny jest zarówno realizm, jak i idealizm. Bez idealizmu biegamy w ciemno bez kompasu. Bez realizmu stawiamy na złudne programy. Sztuka polega na tym, by łączyć idealizm z realizmem, a nie arbitralnie jedno odrzucać.
W optyce realizmu polityka jest walką partii. Głosujący na Rafała Trzaskowskiego cementują władzę PO i Donalda Tuska, a głosujący na Karola Nawrockiego chronią PiS i Jarosława Kaczyńskiego od „zagłady”. Pytanie, czy Trzaskowski zasługuje na Belweder, bo jest wybitnym prezydentem Warszawy, nie ma sensu, podobnie jak pytanie, czy Nawrocki jest świetnym dyrektorem IPN. Obaj ci politycy są bowiem instrumentem w rękach partii, bez których nie mieliby szans wygrać.
Potrzebny jest prezydent, który w okresie zagrożenia zjednoczy Polaków
Wybory powszechne prezydenta miały nas uwolnić od partyjnych rozgrywek, bo prezydent ma reprezentować państwo i Polaków, a nie tylko partię. Ta dobra intencja jest jednak fikcją, bo największe partie żerują na polaryzacji i decydują o postawie wybranych przez siebie kandydatów, którzy nie są nawet z ich pierwszego szeregu. Szymon Hołownia i Adrian Zandberg są liderami swych partii, lecz bez nadziei na zwycięstwo.
Czytaj więcej
W czasie protestu organizowanego przez argentyńską organizację Koalicja na rzecz Laickiego Państwa (CAEL) 3 tysiące Argentyńczyków formalnie wystąpiło z Kościoła katolickiego w ramach protestu przeciwko sprzeciwianiu się przez Kościół liberalizacji przepisów aborcyjnych odrzuconej dwa tygodnie temu przez argentyński Senat.
W optyce idealizmu potrzebny jest prezydent, który w okresie zagrożenia zjednoczy, a nie podzieli Polaków, bo skłócony naród jest bezbronny. Nie mam na myśli pojednania PO z PiS, lecz budowanie mostów pomiędzy miastem i prowincją, pomiędzy tymi, co zarabiają na migrantach, i tymi, co przez nich tracą, pomiędzy klientami prywatnych szkół i szpitali a tymi, których byt zależy od pomocy państwa wspieranego podatkami.