Estera Flieger: Co łączy Krzysztofa Stanowskiego z Elonem Muskiem? A mógł namieszać w wyborach

Miał być performance. Ale analizując asekuranckie słowa kandydata o tym, że być może nie uda mu się zebrać wymaganej liczby podpisów, można dojść do wniosku, że Krzysztof Stanowski potraktował start zupełnie poważnie.

Publikacja: 13.03.2025 19:42

Krzysztof Stanowski podczas akcji zbierania podpisów

Krzysztof Stanowski podczas akcji zbierania podpisów

Foto: PAP/Stach Leszczyński

Kanał Zero odniósł sukces, więc kiedy Krzysztof Stanowski ogłosił start w wyborach prezydenckich wydawać się mogło, że zebranie 100 tysięcy podpisów nie będzie dla niego żadnym problemem. Wygląda na to, że jest inaczej: założyciel Kanału Zero zebrał mniej niż połowę i opublikował materiał, w którym krytykuje wymóg PKW. System jest według niego wręcz „kretyński”, a zbiórka to „przedstawienie dla debili”.

Przypomina to mem z jadącym na rowerze chłopcem, który wkłada kij w szprychy, a następnie się wywraca i obwinia o to wszystkich dookoła. To schemat właściwy tzw. politykom antysystemowym, z Elonem Muskiem łącznie: „Państwo (administracja, system wyborczy itd.) jest opresyjne i głupie, bo tak”. Ale prochu nie wymyślają, a nowe bywa wrogiem lepszego.

Czytaj więcej

Kanał Zero nie musi znaczyć zero

Start Krzysztofa Stanowskiego w wyborach prezydenckich: żart czy poważny projekt?

Z jednej strony Krzysztof Stanowski podniósł problem bezpieczeństwa danych udostępnianych zbierającym podpisy wolontariuszom – warto dyskutować nad jego rozwiązaniem. Z drugiej kwestionuje system, choć ten od lat się sprawdza, stanowiąc przede wszystkim barierę ochronną: wyobraźmy sobie, że startować może dosłownie każdy. A inaczej: wymóg 100 tysięcy podpisów nie jest problemem, pozwala za to uniknąć chaosu, który wynikałby z losowych kandydatur, a przecież z tym – sprowadzaniem polityki do żartu – chce właśnie walczyć Stanowski.

Można na to spojrzeć jeszcze z innej strony. Startując w wyborach prezydenckich założyciel – subskrybowanego dziś przez 1,5 mln osób – Kanału Zero zapowiadał się jako „czarny koń”, który może w nich namieszać. I puszczał oko w „orędziu”: to właściwie performance z gorzką pointą, że polskiej polityki nie da się już bardziej ośmieszyć. Hasło Krzysztofa Stanowskiego, czyli „zero konkretów”, jest w gruncie rzeczy bardziej uczciwe niż obietnice wielu innych polityków. Ale analizując asekuranckie słowa kandydata o tym, że być może nie uda mu się zebrać wymaganej liczby podpisów – choć wiosną ruszy z kopyta – można dojść do wniosku, że założyciel Kanału Zero potraktował start zupełnie poważnie.

„Nie mamy struktury”, narzeka Krzysztof Stanowski. Tą ścieżką szedł wcześniej Paweł Kukiz, a teraz podąża nią Sławomir Mentzen: antysystemowcy chcą „wywracać stolik”, a na końcu okazuje się, że robią politykę – jak wszyscy inni, choć przed własnymi wyborcami udają, że tak nie jest. I gdzie tu sens?

Kanał Zero odniósł sukces, więc kiedy Krzysztof Stanowski ogłosił start w wyborach prezydenckich wydawać się mogło, że zebranie 100 tysięcy podpisów nie będzie dla niego żadnym problemem. Wygląda na to, że jest inaczej: założyciel Kanału Zero zebrał mniej niż połowę i opublikował materiał, w którym krytykuje wymóg PKW. System jest według niego wręcz „kretyński”, a zbiórka to „przedstawienie dla debili”.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Trzaskowski, Nawrocki i kryzys duopolu. Pięć wniosków z debatowego superpiątku w Końskich
Publicystyka
Michał Płociński: Rafał, pomysłu na tę debatę nie wybronisz
Publicystyka
Estera Flieger: Jedną debatę w Końskich wygrywa Hołownia. Stanowski Stańczykiem, przegrywa Trzaskowski i TVP
Publicystyka
Estera Flieger: Tysięczna rocznica koronacji Chrobrego mogła zrobić się sama
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Drugie dno wojny celnej USA z Chinami