Osoby, które mówiły, że wynik wyborów prezydenckich w USA będzie miał wpływ na przebieg kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w Polsce, zazwyczaj miały na myśli to, że wygrana Trumpa doda wiatru w żagle PiS-owi i, być może, Konfederacji. Dobre relacje Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem miały zwiększyć znaczenie kończącego kadencję prezydenta w polskiej polityce zagranicznej w okresie poprzedzającym wybory, a porażka utożsamianej z liberalnymi elitami (bardzo podobnie jak w Polsce KO) Partii Demokratycznej miała być sygnałem zmiany kierunku wiatru historii, który teraz miał dąć w żagle PiS-u.
Tymczasem, choć PiS rzeczywiście nie krył radości z wyborczego sukcesu Trumpa, to niespodziewanie ustawienie żagli zaczęła zmieniać Koalicja Obywatelska i niewiele brakuje, by Rafał Trzaskowski został ogłoszony polskim Donaldem Trumpem.
Czytaj więcej
- Warszawa jest bezpieczna, ale chcemy przeciwdziałać zagrożeniom i dlatego chcemy wysłać sygnał: zero tolerancji - mówił na konferencji prasowej prezydent Warszawy, kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Rafał Trzaskowski i Donald Tusk prezentują dziś „polski trumpizm”
Zwrot ku polskiemu trumpizmowi widać nawet na poziomie języka używanego przez Rafała Trzaskowskiego w kampanii. Tryumfalnie wdarł się do tego języka „zdrowy rozsądek” – w znaczeniu, jaki długo nadawali mu w Polsce głównie wyborcy Konfederacji. „Zdrowy rozsądek” jest tu de facto czymś w rodzaju alternatywy dla różnego rodzaju politycznych idealizmów w postaci twardego politycznego realizmu. To właśnie „zdrowym rozsądkiem” Trzaskowski uzasadnił m.in. swój postulat, by odebrać świadczenie 800+ Ukraińcom, czemu szybko przyklasnął rząd Donalda Tuska. Sam postulat zresztą dobrze wpasowuje się w transakcyjne podejście Trumpa do polityki – nie pracujesz i nie płacisz podatków, więc my nie będziemy do ciebie dopłacać. Sorry, Dmytro i Ołho, business is business – słyszymy dziś od polityków, którzy jeszcze niedawno zupełnie inaczej rozkładali akcenty na linii rachunek ekonomiczny – prawa uchodźców.